Catharsis zaczęło się lekkim bólem głowy w deszczowy piątek, nasilającym się podczas pieszej wędrówki do miasteczka, utrzymującym się w stanie zbrojnego zawieszenia podczas płacenia rachunków na poczcie i potem robienia zakupów. Intuicja kieruje mnie na plac sklepu z materiałami budowlanymi każąc mi pooglądać płytki i glazurę, choć za nic nie wiem po co, bo nie zamierzam ich układać. Nauczona doświadczeniem nie próbuję racjonalizować, idę grzecznie popatrzeć. Obok płytek spotykam bliskich sąsiadów, są samochodem i zabieram się razem z nimi do domu, a już podczas jazdy zawieszenie broni w mojej głowie ulega zerwaniu i następuje atak.
W domu próbuję cokolwiek robić, ale ból jest taki, że każe zamknąć oczy i nie patrzeć na świat. Kapituluję i kładę się do łóżka i zamykam oczy. Fale nieznośnego bólu ogarniają całą głowę, a jego centrum przemieszcza się w ciągle inne miejsca. Otwieram oczy wewnątrz głowy idąc wewnętrznym wzrokiem za centrum bólu wędrującym kanałami głowy i napotykam złoża kamieni, gładkich, oszlifowanych jak półszlachetne kamyki w kolorze brązu, brudnego fioletu, grafitowoszarych.... wygrzebuję i wyrzucam te kamienie z głowy, czując przy tym nasilenie bólu wręcz niemożliwe do zniesienia. Wędruję jednak i wyrzucam czując w niefizycznych rękach ich gładkość i ciężar. Po godzinach pracy ból nieco łagodnieje, zapadam w półsen, czując przytuloną do mojego boku kotę-Baśkę. Z półsnu wyciąga mnie mozolnie na jawę upierdliwa mucha, wędrująca po mojej ręce. Strząsam ją, lecz wraca. Czuję z zamkniętymi oczami wredne kosmate łapki wędrujące po moim przedramieniu i palcach.
Z wysiłkiem otwieram oczy i widzę ją, wędruje tam gdzie ją czuję, ale moje ręce aż po ramiona są przykryte obleczonym kocem. Wyczuwam ją przez tą cienką kołderkę.
Podejmuję pracę nad głową, doenergetyzowując się, żeby nie zapaść w sen przed końcem pracy, bo rozumiem już, że w kanałach głowy następuje czyszczenie z zastojów energetycznych. Czuję, jak wszystkie kanały w głowie są pootwierane, co skutkuje bólem takim, jakby ktoś skrobał ciało żyletką do żywego mięsa.
Idąc za intuicją, doprowadzam do głowy przez kręgosłup fale skrzystej złotej energii i napełniam nią otwarte kanały, patrząc na ilumnację wewnątrz głowy i wtedy następuje ostatni atak najsilniejszego bólu i mdłości, po których ulga rozlewa się po umordowanych komórkach mózgu i czaszki, oczyszczają się też fizycznie zatoki, co daje taki efekt, jakby każdy oddech wpadał lekkim ciepłym wiatrem do czystych jasnych pomieszczeń, aż pod sam dach.
Z minuty na minutę fala ulgi i dobrego samopoczucia rozchodzi się po ciele.
Zasypiam.
Budzę się w sobotę idealnie sprawna, z wrażeniem głowy umytej od środka i dzień przeznaczam na świętowanie ocalenia i odpoczynek, choć czekającej pracy jest wbród.
Gotuję młoda botwinkę z ziemniaczkami i patrzę jak kozy się pasą.
Kładę się spać wcześnie, ale nie zasypiam, leżę w dobrym samopoczuciu z otwartymi oczami. Zapada powoli niemal całkowita ciemność, ale poświata od nieba rozjaśnia nieco pokój i wtedy otwieram oczy po raz drugi i dostrzegam rozbłyski światła, świetlne race i iskry w pokoju, patrzę na kotę mruczącą jak traktor, otoczoną energetycznymi fajerwerkami, wyciągam rękę żeby ja pogłaskać i widzę wtedy swoją rękę, z pełzającymi po ramieniu ognikami, oglądam palce z odrywającymi się od ich czubków bezgłośnymi fuknięciami ognia, ciesze się iskrami i mikropiorunami przebiegającymi pomiędzy palcami.
Wyciągam obie ręce przed oczy i układam palce w kolejne mudry, widząc jak krąży energia w zamkniętych obiegach i jak wystrzela do i z palców wystawionych jak anteny.
Niedzielny ranek witamy z kotą patrząc na zaróżowione niebo na wschodzie i na rąbek słońca wynurzający się zza wysokiego górzystego horyzontu, a potem na gorącą tarczę słoneczną, ale to już zza osłony lekko uchylonych powiek i rzęs rozpraszających promienie w złotą siatkę
Catharsis
W zeszłym roku, zawsze około 1 po południu, prawie codziennie miałam taki spadek energii że musiałam paść na kanapę na godzinkę, dwie, trzy... Widocznie to było przygotowanie do obecnego roku, w którym wszystkie siły umysłowe są natężone do granic...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Kamphoro, wg medycyny chińskiej, godzina 13 jest graniczną godziną między szczytem aktywności meridianu serca (końcówka) i jelita cienkiego (poczatek o 13.00 i trwa do 15.00). Być może miałaś jakieś zaburzenia zwiazane z przepływem energii w tych kanałach energetycznych.
UsuńA może rzeczywiście, było to wyciszenie przed wytężoną pracą w tym roku.
Gratuluję nowego Domu :)
Zaglądam na Twój blog, widziałam i jestem zachwycona formą i zdobieniami.
Pozdrawiam serdecznie
Ja bym sądziła, że w tym okresie zapewne o tej godzinie dochodziło do przejścia osi horoskopu przez jakiś newralgiczny punkt horoskopu urodzenia. Z czego można też odczytać charakter zaburzeń, odbicie w ciele i przyczyny. ES
UsuńUtygan,
Usuńnie miałam o tym pojęcia, dzięki za wyjaśnienie!
Ewuniu,
ale żeby przez właściwie większość roku? Dopiero w Polsce odżyłam. Zresztą w Polsce zawsze czuję się żywsza niż tutaj.
No, to dotykał tranzyt wolnej planety. Tak bywa. W Polsce zmienia ci się położenie punktów osi horoskopu (tzw. relokacja) i wpływy kosmiczne całkiem inaczej oddziaływują. Dlatego są kraje w których odżywamy, i są takie, których nie cierpimy, lub cierpimy. To można zbadać całkiem naocznie i na mapie. ;-)
UsuńES
Ja mam wielką blokadę energii. Niestety,na razie wszystko się zaczopowało przez jedną figurę ludzką...:(
OdpowiedzUsuńEch, życie...
Tupajo, niemal wszyscy mamy blokady energetyczne, stąd problemy ze zdrowiem, a także brakiem cierpliwości, siły i pogody ducha, niechęć do zmian i podejmowania wyzwań.
UsuńBlokady energii niby nie są fizyczne, ale dają skutki na fizycznych poziomach, bo wszystkie nasze ciała -energetyczne, astralne i mentalne razem z fizycznym tworzą jedność. Jakakolwiek zmiana w jednym z nich, tworzy zmiany w reszcie. Blokady możemy sobie zafundować sami, albo "otrzymać" je od otoczenia.
Ja na to polecam zdejmowanie uroków jajkiem, można spróbować czakroterapii, lub samodzielnej pracy nad oczyszczeniem energetycznym ciała.
Najlepiej działać, nie czekać, żeby niekorzystne zmiany nie zdążyły narozrabiać nam w życiorysie, a niedobór energii nie uniemożliwił jakiegokolwiek działania.
Pozdrawiam i trzymam kciuki