piątek, 24 stycznia 2014

Śnieg i suszone zioła

Mróz solidny, nie wiem ile bo nie mam termometru, jednak śnieg skrzypi i skrzy się. Pod butami załamuje się sztywna powierzchnia, odkrywając puszyste podłoże.
Zanim ścisnął mróz, porobiłam ścieżki odsuwając lekki puch stopami w stylu "zasiali górale", bo machanie łopatą było cięższe i wolniejsze. Potem systematyczne wydeptywanie ścieżek nie pozwoliło na nagromadzenie się zasp. Pierwsza zima w życiu kocurka. Wspaniałe jest obserwowanie reakcji młodego zwierzaczka na pierwszy śnieg. Szok, niedowierzanie, wypróbowywanie, radość i zabawa, a potem zmarznięty nosek i łapki, więc szybko do domu, ale oczka nadal się cieszą.
W lutym przybędą młode koźlęta. To niezła pora na wykoty choć zimno, bo zaczną akurat dobrze jeść gdy zacznie się pierwsza trawa. Bardzo jestem ich ciekawa, jakie będą. I jaka okaże się Lala jeśli chodzi o mleko, bo możliwości Wańdzi już znam.
W lutym też czas na obudzenie się z hibernacji zimowej, więcej słońca, dłuższy dzień.
Służy mi życie rytmem przyrody. Nienaturalny miejski rytm jest wyczerpujący fizycznie i psychicznie.
Palę samym drewnem, więc popiół jest czysty. Jest w nim tylko sporo gwoździ ze starych desek, które nadal spalam na zmianę ze szczapami, więc czeka mnie wybieranie ich z popiołu. Zaplanowałam użyźniać popiołem łąkę z której kosi się trawę na siano dla kóz. Można popiół wysypywać po trochu nawet teraz, zimą jak jest sprzyjająca pogoda.
Popiół zawiera wszystkie składniki jakie miało drewno, również zawiera wapno.
Żeby uzupełnić w naturalny sposób azot, podsieję z garści nieco roślin motylkowych na wiosnę.

Odpoczywam sobie spokojnie po ubiegłym wegetacyjnym sezonie, zajmuję się tym co lubię, bez nacisków. Jem też jak lubię, bardzo prosto, dzięki czemu prawie wcale nie korzystam z zakupów w sklepie. Może dwa razy w miesiącu zapałki, olej i parę drobiazgów.
Właśnie skroiłam ostatnią cukinię kozom, napoczęłam sama przedostatnią dynię. Bardzo ładnie przechowują się w piwnicy ziemnej więc już wiem, że warto je przechowywać. Będę siać.
We wsi twierdzono, że zaraz się zepsują a okazało się  że nie.
Dynia najbardziej smakuje mi na surowo i tak ją zjadam, utartą na drobnej tarce jarzynowej, z grubiej utartym jabłkiem, odrobiną miodu i małą łyżeczką śmietany.
Za gotowaną lub smażoną nie przepadam, więc się nie zmuszam ;)

Z perspektywy dwóch lat spędzonych na wsi, gdzie mam codzienną możliwość dużego wysiłku fizycznego na świeżym powietrzu, słońce, czystą świeżutką i nie mieszaną z chemią żywność, prawdziwy ogień w palenisku, dobrą wodę, kontakt z ziemią i roślinami, swoją zimową hibernację na zmianę z letnią aktywnością, mogę powiedzieć że jest już dobrze widoczna regeneracja organizmu po niszczących miejskich warunkach.
Ciesze się że udało mi się po raz kolejny wyrwać ze spirali w dół, stosując tak proste środki, oraz kilka psychotronicznych sposobów.
Mogłam też używać ziół jakich dusza zapragnie, zebranych i ususzonych przeze mnie, a więc zachowujących swoją pełną wartość leczniczą.

Jeden z jesiennych gości przywiózł do mnie suszoną rutę, zakupioną od znanego producenta pewnej słynnej roślinki wzmacniającej i obydwoje byliśmy w lekkim szoku porównując moją suszoną rutę z tą zakupioną.

Kto zgadnie która jest moja ;) ?

Prawidłowo ususzone zioło powinno zachować kolor (tylko nieliczne zioła zmieniają kolor przy suszeniu, jest to związane z ich składem), mieć miły zapach właściwy danemu gatunkowi i zachować cechy charakterystyczne.
Zmiana koloru, utrata zapachu, świadczy o nieprawidłowym suszeniu i przechowywaniu. Takie zioło już straciło większość właściwości leczniczych, stąd ludzie twierdzą, że zioła nie działają.

Zioła działają bardzo dobrze i mocno, jeśli są zbierane, suszone i przechowywane wg prawidłowych zasad.
Na przykład przegrzanie ziół zawierających olejki eteryczne, oraz mielenie ich do pakowania, powoduje utratę olejków eterycznych. One się ulatniają niemal całkowicie, a z nimi właściwości lecznicze roślin.

Prawidłowe postępowanie z ziołami to manufaktura, żmudna i uważna praca.
Te osoby które pomagały mi pracować przy ziołach, dobrze o tym wiedzą. Pozdrawiam :)
Mechanizacja jest wydajna, ale efekt to wyłącznie ilość. Ludzie kupujący nie mają możliwości porównać jakości, bo  wiedzy jakie cechy ma dobry susz ziołowy zwyczajnie nie ma, a przepalone brązowe rośliny to norma.
Niestety, tylko z dobrego suszu można wykonać pełnowartościowe leki ziołowe.