czwartek, 31 października 2013

Woda

Dziękuję bardzo za tyle wspaniałych wskazówek. Dzięki nim zaczął mi się klarowac obraz książki. Myślę o nim w czasie prac w gospodarstwie, bo jesień ciepła  sprzyja pracom.
Przesadzam teraz maliny w dogodniejsze miejsce, codziennie staram się wykopać i posadzić rządek. Rąbię stare dechy leżące na dworze przynajmniej przez godzinę dziennie. Co dzień też pracuję po trochu przy zasypywaniu 12 metrowego rowu, głębokiego na wysokość chłopa. Na raz zasypać go nie dam rady, bo ziemia zmieszana z gruzem. Ciężko.
W rowie lezy rura z wodą, a koniec tej rury w mojej kuchni jest (niemal zgrabnie) wykończony kranem, zawieszonym nad srebrzystym dwukomorowym zlewozmywakiem, usadowionym na topornym, ręką Majstra Od Drewna wykonanym stelażu. Mam wodę w domu :)
A jeśli przy temacie wody jestem, to dopiszę że skromniutka dotacyjka jaka przypadła od Gminy dla naszej małej wioski, została przez Sołtysa i Walne Wiejskie Zebranie przeznaczona na ogarnięcie rozdeptanego przez dziki miejscowego źródełka w debrze (wąwozie) i zrobienie z niego krynicy pod zadaszeniem.
Takie zadaszenie nazywane jest tutaj kapliczką.
Źródełko przylega do mojej posesji więc cieszy mnie to niezmiernie, bo blisko  po kryniczną wodę będzie na koniec przyszłego roku. Według tutejszych (tych za kołnierz nie wylewających), woda ze źródełka jest cudownym lekiem na kaca, więc pierwszy cud przyszła krynica ma juz na koncie.
Planuję też o ile zdążę, posadzic żywopłot. Bedzie to jednak grab ze względów ekonomicznych- przycinane co kilka lat odrosty będa źródłem drewna opałowego. Duże drzewa są trudne do pocięcia i porąbania, więc za podszeptem Krystyny prowadzącej blog  Kawałek Własnego Raju, zrobię właśnie tak.

A książka będzie o ziołach i magicznej stronie istnienia. Nie fantasy, ale podręcznik.

wtorek, 22 października 2013

Pytanie

Mam do Was pytanie
Gdybyscie chcieli mieć w swojej biblioteczce książkę o ziołach i dawnych sposobach na zdrowie i urodę, to jaka ona miała by być.
Co powinna zawierać, bo ogólnie o ziołach jest napisanych wiele książek.
Zadaję to pytanie w związku z tym, że zbliża się czas, celnie przez Ewę z Kresowej Zagrody nazwany Wakacjami Rolnika, a wakacje te trwają kilka miesięcy, więc może powinnam zmierzyć się w ten czas z czymś czego jeszcze nie zrobiłam, czyli z napisaniem książki.
Mam problem jednak z ogromem tematu. jeśli chcieć ująć wszystko, to będzie po łebkach więc na nic nie przydatne. Może być szczegółowo, ale będzie to wielka cegła w której będzie się można pogubić, a więc też niewiele przydatna.
Może powinno to być kilka książeczek mniejszych rozmiarowo, za to podzielonych tematycznie?
Na przykład książeczka o takiej zawartości: jak wykonac ocet jabłkowy i o jego właściwościach leczniczych, wina lecznicze, pomocne mikstury typu "pyszny galen w stylu arabskim"? (a tak na marginesie, zrobiłam sobie ostatnio taki na bazie czarnuszki, kozieradki, ostropestu, pyłku pszczelego i szczodraka krokoszowatego), syropy, wyciągi olejowe i inne?
Jaka jeszcze tematyka tomików?
A może powieść fantasy z prawdziwymi informacjami o ziołach i metodach przywracania zdrowia?
O matko i córko :) nie wiem czy dała bym radę zmierzyć się z takim wyzwaniem. I kto miał by być głównym bohaterem?

Macie może inne pomysły?


niedziela, 13 października 2013

Eteryczne wymiary.

Koci dzieć Macejko nie wrócił na noc do domu. Przez głowę przechodziły mi rózne myśli: lisy, wielkie sowy, porwanie przez przejezdnych  "kidnaperów" (bo ładny i miły z niego kot) wychodziłam nawet z latarką na drogę, by sprawdzić czy mu się nic nie stało, bo kierowcy lubią przyszaleć jadąc przez wieś.
W domu panowała cisza, przerywana tylko wysyłanymi w przestrzeń komunikatami z balonu fermentacyjnego.
Zawartość balonu na wino jak to ze społecznościami mikroskopijnych stworzonek jest- przeszła przyspieszoną ewolucję. Przestała robić "uikbul" i zaczęła przez plastikową rurkę fermentacyjną gadac po angielsku.
Niestety, z powodu zamierzchłych czasów mojego urodzenia oprogramowana zostałam jedynie językiem rosyjskim, więc próby komunikacji na wstępie zostały skazane na niepowodzenie.
Smutne jest, gdy twórca nie może się prozumieć z osobiście stworzonym wszechświatem, zanim ten zamrze zaduszony wytworami własnej cywilizacji.
Niektóre wszechświaty nie giną jednak bezpowrotnie, bo pod wpływem oczyszczania z niepożądanych elementów oraz destylacji zamieniają się w czystego ducha- spiritus. Przechodzą udanie w inny, chciało by się rzec- niemal eteryczny wymiar, czym sprawiają nieopanowaną radość swoim twórcom.
Przyznam, że jest to nieco pocieszające dla naszego, równiez kulistego jak balon fermentacyjny wszechświata.
 Poszłam spac o drugiej w nocy, wyciągnąwszy najpierw dwie karty z talii Tarota. Na kota?......Tak, na kota.
Niewiarygodne, jak można przywiązac się do małego zwierzaczka.
Na pytanie co się dzieje z Macejkiem wyciągnęłam kartę Król Pucharów. No- już dobrze, pomyślałam. Znaczy się nic złego mu się nie stało, gdyż  karta ta określa osobę kierującą się uczuciami w podejmowaniu decyzji.
Na pytanie czy wróci do domu wypadła karta Cesarzowa. Karta ta mówi między innymi o dostatku w domu, spokoju i bezpieczeństwie, czyli odpowiedź pozytywna.
Na wszelki wypadek nastawiłam budzik na siódmą, żeby nie zaspać i.....obudziłam się o wpół do szóstej. Sprawdziłam czy nie ma Macejka pd drzwiami i wróciłam do łóżka. Pomyślałam sobie wpół śpiąc, że chcę zobaczyć to co widzi Maciuś, chcę spojrzeć jego oczami na to co go otacza: z plam pod zamkniętymi oczami uformowały się korony drzew na tle jaśniejącego nieba, zobaczyłam gliniastą skarpę i opieńki jak żywe. Otworzyłam oczy, no nie- pomyślałam. Niemożliwe.
Powtórzyłam to jeszcze raz z takim samym rezultatem, z tym że obraz był różny od pierwszego, ale też las i tez grzyby.
Wstałam, ubrałam się  i wyszłam z domu by rozpocząć dzień. Od strony lasu szedł sobie cichutko do domu Macejko.
Dziś smarkacz przespał w domu niemal cały dzień i nigdzie się nie wybrał wieczorem, a ja cały dzień robiłam ognisko- jesienne oczyszczające palenisko.

Internet ostatnio mi szwankuje, nie mogę załadować stron, stąd opóźnienia w odpowiedzi na Wasze komentarze. Dzisiejszy post usiłowałam wstawić niemal przez dwa dni, ale się udało :)



czwartek, 10 października 2013

Moc serwatki

Znienacka stałam się dumną właścicielką dodatkowych trzech balonów na wino, na widok których lekko ugięły mi się nogi :)
Jeden chyba 35 litrowy, a dwa natępne na oko mają po 50 litrów.
O matko i córko, jak to zapełnić? Niesmiało zabrałam się za najmniejszy balon. Klasycznie balony zapełnia się moszczem- wyciśniętym sokiem z powoców. Postanowiłam odpuścić sobie klasykę, na rzecz pospolitego lecz skutecznego i wypróbowanego pokoleniami sposobu wrzucania do balonu co pod reką.
Pod ręką były jabłka- białe Renety, przemrożona aronia z sąsiedzkich krzewów i miska czarnych kwaśnych miejscowych winogron.
Balonik stoi sobie w pokoju na krzesełku z oparciem, brzuszkiem w stronę pieca, a plecki ma okryte kurtką by ciepło za szybko nie uciekało. Nastaw szybko zaczął pracowac na dzikich drożdżach i teraz co dwie sekundy wydaje z siebie dźwięk : uikbul,, uikbul....a zawartość przybiera różowy kolor.

W pełni sezon grzybów i opieniek, więc przerabiam, przerabiam...
Macejko łazi za mną do lasu, a przy zbieraniu grzybów okręca mi się wokół karku i mruczy.
Jako że nie robię żadnych przetworów na occie, ciekawiły mnie grzyby kiszone. Poszukałam w necie i znalazłam przepis na opieńki, choć można kisić tak wszystkie grzyby.
Próbne dwa słoiczki okazały się bardzo smaczne i niekłopotliwe w wykonaniu, więc następne zbiory darów wioskowego lasu będą kiszone, aż uznam że będzie dość.

Oto przepis:
Grzyby po oczyszczeniu nalezy obgotować, po odcedzeniu przelać zimną wodą i ułozyć w słoiczkach. Ja układam 2/3 słoiczka.
Zalewa- na litr wody 3 łyżki soli (tak jest w oryginale, ja daję mniej, dwie- tak jak do ogórków kiszonych) Można dodać do zalewy koper lub inne przyprawy według smaku.
Na przykład tymianek (mój ulubiony), kminek, kolendrę, co kto lubi, łyżkę wody podpłyniętej przy kwaszeniu mleka, lub...serwatki. Można dodać zamiast serwatki łyżkę młodego octu jabłkowego, bo chodzi tu o rozpoczęcie fermentacji kwasowej.
Grzyby zalewamy i mieszamy z zalewą, starając się by nie było powietrza między kapeluszami. Słoiki zakręcamy i stawiamy na trzy dni w ciepłym, a potem wynosimy do chłodnego pomieszczenia (od 0 do 5stC)
Z takich grzybków można robić zupę, sałatki, jeść jako samodzielny dodatek do potraw. Trwałość wg opisu to con. 5 miesięcy.

Przypadkowe spotkania na wiejskiej drodze, czasem owocują fajnymi starymi przepisami na wykorzystanie różnych produtów ubocznych w gospodarstwie.
Tym razem otrzymałam lekcję wykorzystywania serwatki.
Jako że do skromnego litra mleka od Wańdzi dobieram ostatnio po 5l mleka od krówki i robię z niego sery, serwatki jest nadmiar. Spożyć lub spożytkować inaczej w takiej ilości się nie da.
Otóż okazało się, że serwatką można umyć naczynia. Nie wierzyłam :)
Jednak po wykonaniu następnego sera spojrzałam na gar serwatki i ryzyk fizyk- pomyślałam. Wlałam to do miski i dolałam drugie tyle goracej wody. Słuchajcie odmywa wszystko doskonale, szkło błyszczy jak w barze, płyn nie niszczy łapek a nawet je pielęgnuje.
Odmył się nawet przypalony garnek- spalenizna odchodziła szybciutko pod lekkim naciskiem zmywaka do szorowania.
Do mycia naczyń jak mnie pouczono, można użyć także wody po gotowaniu ziemniaków.

Idąc tym tropem, zastanowiłam się, czy nie można by serwatki uzyć zamiast szamponu. Znalazłam w necie szampony  na bazie serwatki i wzmianki, że dawniej używano jej do mycia włosów.
Zazwyczaj myję włosy szarym mydłem z Ukrainy i płucze wodą z octem jabłkowym. Nie zaryzykowałam tym razem mycia samą serwatką, ale wykorzystałam ją do spłukania włosów po umyciu. Serwatka jest kwaskowata, więc doskonale nadaje się do wypłukania resztek mydła. Zdała egzamin doskonale. Włosy są przyjemne w dotyku, sypkie i błyszczące.
Dowiedziałam się także, że uzywano dawniej serwatki do mycia twarzy dla utrzymania ładnej jasnej cery i zdrowej skóry. Spróbować można, czemu nie.
Szkoda że nie mam wanny :)
Sery przerabiam na topione i zlewam na gorąco do słoików.
Jak sąsiad wymieni krówkę na małolitrażową, skończy się mu nadmiar mleka, a mi urwie się dobre ;)

Pozdrawiam i niech moc serwatki będzie z Wami :)