niedziela, 24 listopada 2013

Magia i cud istnienia

Nie ma się co czarować, ziołolecznictwo to jedynie sposób naprawiania szkód wyrządzonych własnemu organizmowi przez braki i niedobory żywieniowe, oraz tryb życia. Jest jednak jedną ze wspaniałych metod pomocy przy przywracaniu do działania uszkodzonych przez naszą ignorancję narządów.

Nie należy ziołolecznictwa traktować jako cudownej metody na powrót do życia w zdrowiu, jeśli jednocześnie nie usuniemy przyczyn powstania choroby. Ciało ludzkie jest nierozerwalnie związane z Ziemia i jej roślinami, stanowiącymi niegdyś podstawę wyżywienia i dostarczającymi wszelkie niezbędne składniki do budowy komórki- witaminy, enzymy, minerały, tłuszcze, białka.
Komórki są najmniejszymi żyjącymi składowymi naszych ciał. Są zróżnicowane w zależności od funkcji jakie sprawują w organizmie. Inaczej są zbudowane komórki wątroby, serca, kości lub mięśni. Wszystkie jednak potrzebują do prawidłowego wykształcenia i działania odpowiedniego budulca, którego należy im dostarczyć wraz z jedzeniem. Jeśli tego nie dostają, organy jakie tworzą będą niepełnosprawne i podatne na wszelkie uszkodzenia i atak patogenów. Współpraca między niepełnosprawnymi organami jest także kaleka.
Jak mawiał mądry Hipokrates: pożywienie powinno być lekiem, a lek pożywieniem.

Powinniśmy też pamiętać, że ciało ludzkie jest stworzone do ruchu, a nie do wielogodzinnego siedzenia w ławce szkolnej lub na biurowym krześle, a potem w fotelu przed telewizorem.
Organy nie używane ulegają atrofii. Nie używane mięśnie zanikają, cofa się ich ukrwienie, limfa odżywiająca i oczyszczająca komórki leniwiej krąży, a w miejscach stałego ucisku (np przy całodziennym siedzeniu) tworzą się jej zastoje i trwałe opuchlizny. Nadmiar pożywienia nie zamieniony w energię ruchu, zamienia się w tłuszcz.
Kości pozbawione obciążeń do jakich są stworzone robią się cienkie, łamliwe i słabe, przez co (w powiązaniu ze słabszym krążeniem) stale marzniemy.
Mało kto wie, że kości łącznie z jelitami są piecem, ogrzewaczem naszych ciał.
Są rezerwuarem energii.

Przestaliśmy zwracać uwagę na to, jaką siłę sprawczą ma nasz umysł, materializuje on w naszym życiu to na czym skupiamy uwagę. Jest to swoisty portal między nieprzejawionym, a przejawionym światem.
Jeśli skupiasz się na chorobie, dostajesz ją, potem skupiasz się na chorobie jeszcze bardziej bojąc się jej. Doładowujesz ją w ten sposób energią i dostajesz jej jeszcze więcej. Tak to działa i na tym polega magia istnienia.
Największym wysysaczem energii jest strach i niechęć, a umysł kieruje wygenerowaną energię na darzony tymi uczuciami aspekt życia.
Nigdy niczego się nie bój. Ryzykujesz jedynie życiem, a bojąc się - już je straciłeś. Będzie nędzne, pełne walki z tym czego nie chcesz, przywiązania do tego co cię boli. Im więcej walczysz, tym więcej skupienia i energii włożysz w to czego się boisz i tym więcej tego dostaniesz.
Tak to działa.
Widzisz więc, ze do zdrowia nie prowadzi walka, ale mądre skupienie na celu, czyli beztroska wizja siebie jako osoby zdrowej, radosnej i pełnej energii.
Metody prowadzące do materializacji tej wizji (fizyczne i niefizyczne), same zaczną wtedy przychodzić do twojego życia.
Nie licz na natychmiastowy cud. On będzie, ale przyjdzie cichutko i niepostrzeżenie, jeśli spełnisz warunki. I będzie to prawdziwa magia, nie ta z różdźkami, kielichami, sztyletami i pigułką.
Bedzie to magia i cud istnienia.

sobota, 16 listopada 2013

Szykowanie do zimy

Żywopłot grabowy posadzony :) Leń mnie troche ogarnął po trzydniowej świątecznej przerwie i trudno wejść na poprzednie obroty, ale posuwa się wszystko powoli do przodu. Przywlokłam do do domu i wyszorowałam wielką ocynkowaną balię. W celach kąpielowych oczywiście. Wbrew pozorom nie potrzeba dużo wody do wielkiej balii, bo wyporność części człowieka które mieszczą się w środku robi swoje ;)
Macejko dorośleje, ma tak na oko już pół roku. Noce spędza poza domem i nawołuje się z innymi kotami. Zaczęły się odwiedziny tych ciekawskich futrzaków na podwórku. Dobrze że kamykami w okno nie rzucają ;)
Łotr śpi cały dzień i pojada, a wieczorem smyk za róg domu i wita mnie rano pod oborą- do asysty przy dojeniu. Potem leci do domu na miseczkę mleka i śniadanie. I spać.
Trawa jeszcze ślicznie zielona i dość bogata, ale kozuchy wybredne. Postały dziś na pastwisku jak dwa nieruchome słupki przez trzy godziny. Co wyjrzę, to stoja w tym samym miejscu i rozglądają się tylko. Poszłam więc je zabrać do obory, wyciągnęłam paliki i wtedy zaczęły jeść. Ożesz ty.
Nie miałam dziś czasu przy nich stać, bo rabanie drewna w toku, cięcie pni na kawałki, zrywanie dobrych desek ze stodoły i znoszenie pod dach, oraz wypad na ostatnie jabłka z sasiedzkiego sadu. Pyszne słodkie i kruche. Kozom tez się dostały jabłka, siano i dynia.
Dynia bezłuskowa, bo leń ze mnie okrutny. Pestki oczywiście moje, a sama dynia dla kozuch. Z całej torebki nasion wyrosły dwie roślinki i miały po jednej dyńce tylko. Na wiosnę posieję uzyskane świeże nasiona i mam nadzieję na lepszy zbiór. Pestki sa pyszne.
W piwnicy mam jeszcze kilka tych dużych pomarańczowych i słodkich, podłużnych gruszkowatych i pare wielkich cukinii. Gruszkowate dynie i cukinie sa dla kóz.
W piecu już trzeba palić bo noce chłodne i wilgoć w powietrzu. W dzień się tego tak nie odczuwa, lecz wieczorem trzeba juz coś narzucić na plecy. Sprawiłam też sobie gumowce piankowe, które mają chronić stopy przed zmarznięciem do minus 30 stopni. Rozpusta :)
 Mam też kraciastą koszulę budowlańca, z ocieplanymi rekawami i sztucznym futerkiem w środku. Jest fantastyczna, trzy numery za duża, więc mieści gruby sweter pod spodem i służyła mi zeszłej zimy jako ubranie do kręcenia się po obejściu. Cieplejsza od kurtki zimowej. Dzięki niej nie siniałam i nie sztywniałam na mrozie.
Jutro zamierzam, oj zamierzam. Rozmroziłam kawałek białego sera i bedę piec słone ciasteczka serowo-skwarkowe. Kaloryczne :)
Ugotuję zupę na dwa dni- ogórkową i może upiekę bułeczki?
Trzeba też nastawić zakwas, bo pali się już wieczorami w scianówce. Czas na własny chlebek.
Człowiek czasami musi byc dla siebie dobry ;)

Aha i jeszcze wieczorami marzy mi się ruska bania. Dla zdrowotności i przyjemności. Materiałów ze stodoły bedzie chyba wystarczająco?