czwartek, 7 stycznia 2016

Zimowanie

I tak minął rok 2015, pełen nieoczekiwanych zwrotów i niekonwencjonalnych sytuacji.
Niemal do końca roku można było pracować na zewnątrz przy porządkowaniu i organizowaniu ogrodu według nowych planów oraz przy drewnie, tak było ciepło.
W przerwach tych prac wygrzewaliśmy się z Maćkiem kotem na ławeczce pod murowaną ścianą obory, która teraz jest drewutnią.
Ja długo nie wytrzymywałam, bo niskie słońce od południowej strony raziło prosto w oczy. Maćkowe kocie ślepia wydawały się na to nieczułe.
Początek nowego roku przywitał dość silnym mrozem, więc prace przeniosły się do domu. Jest co robić, owszem. Malowanie ścian w kuchni, ale wcześniej wyniosłam stelaż-wielką kobyłę, na którym był zainstalowany zleowozmywak i zrobiłam dopasowaną półotwartą szafkę. Teraz jestem zadowolona. Jako że sama wcześniej wymieniałam instalację hydrauliczną, spapraną przez "fachowca", dopasowanie tego do nowej sytuacji nie sprawiło mi większych problemów. Nawet wycięcie piłą większej dziury w ścianie, żeby dostosować odpływ do obniżonej wysokości zlewozmywaka.
Nie lubię mebli bez nóżek, stojących bezpośrednio na podłodze. Na wsi jest to totalnie niepraktyczne, bo uniemożliwia posprzątanie pod meblami, bez ich przesuwania i daje możliwość ukrycia się przypadkowym myszom, pająkom i innej faunie.
Nowa "szafka" ma nóżki :) Teraz miotła i mop dosięgną wszędzie.
Jak ukończę prace remontowe w kuchni, zabiorę się za pralkę, bo wąż do wylewania wody sparciał i zrobiła mu się dziura. Prać się nie da, bo podczas pracy woda w wężu jest pod ciśnieniem i się robi sikawka. Już raz go skleiłam, ale puścił. Trzeba będzie pewnie przyjrzeć się bliżej urządzeniu i zobaczyć gdzie się rozkręca te blachy, może wąż da się wymienić.

Nie raz pisałam, że równowaga jest w życiu bardzo ważna, więc po wykonywaniu tych wszystkich prac męskich, siadam sobie wieczorkiem przy kubeczku pachnących gorących ziół, po babsku, z drutami i kłębkami wełny. Przerabiam wszystkie swetry których nie noszę. Jeden już gotowy, drugi w trakcie, a następne odłożone i przyglądam im się, żeby wcześniej ujrzeć ich przyszłą postać.
Chcę Wam powiedzieć, że prace przy niciach to jeden z najlepszych sposobów na medytację.
Do drutów wróciłam po wielu latach, myślałam że będzie trudno, ale okazało się że robię na nich o wiele lepiej jak kiedyś. Mam zdezelowany komplet do tej pracy, jedne czwórki aluminiowe (nie cierpię aluminium) i jedne stalowe dwójki.
jest jeszcze cztery i pół z powlekanego aluminium, ale są tak oporne i powolne w pracy, że nie mam do nich cierpliwości. I jestem posiadaczką jednego stalowego szydełka :).
 Marzą mi się fajne komplety drutów stalowych w różnych rozmiarach, bo do takich byłam przyzwyczajona i nie są dla mnie ciężkie po pracy z siekierą, piłą i innymi narzedziami. I jeszcze komplet złożony z kilku rozmiarów krótkich mosiężnych drutów połączonych żyłką, jako wisienka na torcie :) Z tym to już można by było zrobić wszystko.
Dom po wymianie pieca zaczął nabierać kształtów i już niemal nie przypomina wewnątrz tamtej chaty do której się wprowadziłam. Patrzę na wnętrza po swojemu i widzę je teraźniejsze i po przeobrażeniu, dwa obrazy nałożone na siebie.
Tak samo widzę np ogród i pewnie sprawiam ucieszne wrażenie, kiedy staję tak nagle w pół kroku i zapatruję się w bezruchu w przestrzeń.
Takie obrazy mają moc same w sobie.
Przebudowywanie, przemiana, sprawia mi nieustanną frajdę.
I ja też się przebudowuję i zmieniam. Ciekawe, czym będę gdy zima się skończy?
Gorzka Jagoda wysłała mi fajny link.
Przyjemnie było to poczytać, więc przesyłam prezent dalej, z pozdrowieniami ponadnarodowymi dla wszystkich słowiańskich Elfów:
https://slowianowierstwo.wordpress.com/2015/04/11/slowianszczyzna-krolestwo-elfow/#more-1490