Moje miejsce na Ziemi

Blog jest jak książka której zakończenia nie zna nawet autor.

Historia której część zaczyna opisywać blog, zaczęła się trzy lata temu,
kiedy fakt zdobycia kawałka  wymarzonej ziemi
stał się rzeczywistością.
Piękna, bogata ziemia w biednym wschodnim zakątku Polski.
Pół hektara z debrą, okrawkiem lasu i źródełkiem.
Na końcu świata.
Nie był to kaprys rozpaskudzonej mieszczki, ale głęboka, wręcz atawistyczna potrzeba 
zapachu ziemi, dotykania jej rękami,
potrzeba zapachu topniejącego z końcem zimy śniegu
i żaru od prawdziwego ognia.
Najpierw powstała tam prosta brzydka szopa z osikowych desek,
służąca za sypialnię, kuchnię, jadalnię, składzik narzędzi
i suszarnię dla ziół.
Moje miejsce na Ziemi.

Bywa czasem tak, że człowiek choć daje z siebie wszystko,
nie żyje naprawdę.
Jest marionetką pociąganą za sznurki uczuć, przystawką do cudzych żyć, kółkiem w systemie, kluczykiem do następnych drzwi, łyżeczką do mieszania herbaty, czymś jak sprzęt użyteczny,
niezauważalny - dopóki nie nawali ;)

To jest szczera samotność, której można nienawidzić.
Jeśli ją znienawidzisz,  stajesz się gorzki i czarny w środku.
Ale jeśli spojrzysz w nią głębiej, bez strachu i złudzeń,
wtedy się w niej zakochasz.
A ona otworzy ci oczy na niezależne światy wewnętrzne.
Podaruje Ci wolność.
Staniesz się samo-swoją niezawisłością.
Miłość i nienawiść. Prawa i lewa ręka.


Spróbuj wyrwać z siebie te wszystkie wtyczki i podłączenia.
Z cierpliwością, bez użalania się nad sobą, kiedy zaczyna się burza o to, że sprzęt stanowiący wyposażenie mieszkania
usiłuje wyjść po zapałki i nie wrócić :)


Nie wiem, jak potoczy się moje życie dalej.
Trochę jak jazda bez trzymanki.
Tyle ze nie za bardzo mnie to obchodzi.
Nie ma strachu we mnie, ani pobożnych refleksji.
Trans-surfing na fali rzeczywistości.

Jest TERAZ.
Zawsze jest TERAZ