piątek, 21 lutego 2014

Ziemia rozmarza

Wiosna całą gębą, słoneczko i ciepło. Tylko nocami przymrozki. Łachy śniegu leżą jeszcze gdzieniegdzie. Ziemia na wierzchu roztopiona i błotnista, ale pod spodem twarda od ukrytego w niej mrozu.
Macejko późnym wieczorem przyprowadził mi swoją futrzastą Czarną Damę i domagał się żeby ją wpuścić do domu. Szczęśliwy był bardzo, Dama zaciekawiona i nieufna, a ja niechętna do powiększania domowej kociarni. Rano jak zwykle czekał na mnie koło obórki, zjadł śniadanie i natychmiast poszedł spać. Odkąd odeszły mrozy, nie nocuje już w domu.

Moja wioska leży na skraju zasięgu przekaźnika telefonii komórkowej. Każde zakłócenia zasięgu wiążą się z tym, że albo nie mam dostępu do internetu, albo jest tak słaby, że ledwo jestem w stanie odebrać pocztę przez skromną przeglądarkę tekstową Links. Nie ma mowy, żeby Firefoks załadował jakąkolwiek stronę, bo ładuje jednocześnie reklamy, wodotryski, migające zabaweczki i ściąga najpierw masę niewidocznych funkcji, wymagających mojego transferu.
Tak się działo przez ostatnie ponad dwa tygodnie, więc nie mogłam dać znaku życia na blogu.
Dzisiaj od rana zaskoczenie, bo wszystko działa w miarę sprawnie, jednak na sobotę zapowiadają znów sztorm słoneczny (osłabia zasięg), więc spieszę napisać parę słów, bo nie wiadomo jak to będzie.
Innej możliwości dostępu do internetu tutaj nie ma. Nie ma nawet linii telefonii stacjonarnej.

Z radości i niecierpliwości obchodziłam już parę razy ogród, zaczęłam wysiewać nasionka na rozsadę (por i kapusta pekińska), zajrzałam na prognozę długoterminową, ważną do pierwszych dni marca i nie zapowiada ona powrotu zimy. Wiem, że w dzisiejszych czasach wróżenie z fusów może być pewniejsze niż takie prognozy, ale mimo wszystko cieszą :)
Dostałam nasionka szpinaku zimowego i myślę sobie, że skoro można go siać jesienią na wiosenny zbiór, to można wysiać i teraz. Spróbuję na rozmarzniętym nasłonecznionym  kawałku, na którym rośnie siana jesienią roszponka.
Zrobiłam jesienią ponad dwadzieścia sadzonek z gałązek leśnej kaliny i oglądałam nabrzmiałe żywe pączki na sztobrach wystających z ziemi. Może się ukorzenią. Będzie wtedy kalina jednym z komponentów żywopłotu.
Wysiałam wtedy też 10 nasion kasztana jadalnego. Ciekawe czy urośnie.

Mam ambicję w tym roku zebrać jak najwięcej własnych nasion z ogrodu. W tym celu nasadzę spowrotem do ziemi po kilka ładnych korzeni buraczków, marchwi i pietruszki. Mówią, że marchew na nasiona należy sadzić daleko od pietruszki, bo mogą się skrzyżować. Ktoś coś wie na ten temat? Na wszelki wypadek posadzę osobno.

No to teraz trochę o Kalinie. Tradycyjnie używana w lecznictwie ludowym od zawsze. Śpiewało się nawet o niej piosenki.
Z Kaliny można zbierać i kwiaty i owoce, liście oraz korę.
Owoce są gorzko-kwaśne i nie wolno jeść świeżych. Zresztą nie bardzo się da z powodu smaku. Do spożywania i leczenia nadają się zebrane po przemrożeniu i po ugotowaniu, bo pod wpływem temperatury rozkładają się i zanikają substancje drażniące przewód pokarmowy- 10 minut gotowania wystarczy. Przemrozić można też w zamrażarce.
Soki, nalewki i syropy są wzmacniające, obniżają ciśnienie krwi, są napotne i moczopędne, a także przynoszą ulgę w uporczywym kaszlu.

Liście, kora i kwiatki działają przeciwkrwotocznie, więc przydadzą się paniom mającym kłopoty ze zbyt dużymi krwawieniami miesięcznymi.
 Jednocześnie działają rozkurczowo i uspokajająco, co przynosi dodatkową ulgę. Są znane ze swojego dobrego działania na większość kobiecych problemów. Polecane są przy przekwitaniu, wzmacniają mięśnie macicy więc stosowane były (między innymi) przy problemach z donoszeniem ciąży, pomagają przy trudnościach z oddawaniem moczu podczas okresu lub w ciąży, w stanach zapalnych narządów kobiecych, regulują miesiączki i normują krwawienie.

Właściwość uszczelniania naczyń krwionośnych powoduje, że kora, liście i kwiaty mogą być dużą pomocą przy żylakach i hemoroidach, pękających naczyniach krwionośnych (siateczka czerwonych żyłek, łatwe występowanie siniaków, wybroczyn), krwotoki z nosa.

Z kwiatów lub liści można zrobić napar: łyżka suszu na szklankę wrzatku.
Pije się go po 100 ml cztery razy dziennie.
Z przemrożonych owoców można zrobić syropy, soki, słodzone przeciery, można dodawać je do innych owoców, a także z ususzonych jagód robić  napary (z łyżki owoców na szklankę wrzątku, w celach leczniczych słodzić miodem).
Z kory robi się odwar: łyżka kory na szklankę wody, gotujemy 5 minut na słabym ogniu, pije się to jak napary z liści i kwiatów.

Kalinowa gorycz jest związana z występowaniem w  roślinie wiburniny- gorzkiego glikozydu, który decyduje o przeciwkrwotocznych właściwościach kaliny.


poniedziałek, 3 lutego 2014

Koźlaki

Łaciata kudłata Lalka, pierwiastka, urodziła przed zmrokiem swoje pierwsze maluchy.
Są dwa koźlaki. Po łaciatej mamie i tatusiu kawa z mlekiem wyszły dwa czyste białasy. Po budowie wnioskuję, ze koziołek i kózka.
Pojedynczo zabierałam do domu do kuchni  powycierać do sucha, bo jednak u nas jeszcze zima.
Koźlęta Wańdzi przybędą chyba w połowie lutego.
To ja tyle, lecę pozaglądać jak sie mają.