Nie ma się co czarować, ziołolecznictwo to jedynie sposób naprawiania szkód wyrządzonych własnemu organizmowi przez braki i niedobory żywieniowe, oraz tryb życia. Jest jednak jedną ze wspaniałych metod pomocy przy przywracaniu do działania uszkodzonych przez naszą ignorancję narządów.
Nie należy ziołolecznictwa traktować jako cudownej metody na powrót do życia w zdrowiu, jeśli jednocześnie nie usuniemy przyczyn powstania choroby. Ciało ludzkie jest nierozerwalnie związane z Ziemia i jej roślinami, stanowiącymi niegdyś podstawę wyżywienia i dostarczającymi wszelkie niezbędne składniki do budowy komórki- witaminy, enzymy, minerały, tłuszcze, białka.
Komórki są najmniejszymi żyjącymi składowymi naszych ciał. Są zróżnicowane w zależności od funkcji jakie sprawują w organizmie. Inaczej są zbudowane komórki wątroby, serca, kości lub mięśni. Wszystkie jednak potrzebują do prawidłowego wykształcenia i działania odpowiedniego budulca, którego należy im dostarczyć wraz z jedzeniem. Jeśli tego nie dostają, organy jakie tworzą będą niepełnosprawne i podatne na wszelkie uszkodzenia i atak patogenów. Współpraca między niepełnosprawnymi organami jest także kaleka.
Jak mawiał mądry Hipokrates: pożywienie powinno być lekiem, a lek pożywieniem.
Powinniśmy też pamiętać, że ciało ludzkie jest stworzone do ruchu, a nie do wielogodzinnego siedzenia w ławce szkolnej lub na biurowym krześle, a potem w fotelu przed telewizorem.
Organy nie używane ulegają atrofii. Nie używane mięśnie zanikają, cofa się ich ukrwienie, limfa odżywiająca i oczyszczająca komórki leniwiej krąży, a w miejscach stałego ucisku (np przy całodziennym siedzeniu) tworzą się jej zastoje i trwałe opuchlizny. Nadmiar pożywienia nie zamieniony w energię ruchu, zamienia się w tłuszcz.
Kości pozbawione obciążeń do jakich są stworzone robią się cienkie, łamliwe i słabe, przez co (w powiązaniu ze słabszym krążeniem) stale marzniemy.
Mało kto wie, że kości łącznie z jelitami są piecem, ogrzewaczem naszych ciał.
Są rezerwuarem energii.
Przestaliśmy zwracać uwagę na to, jaką siłę sprawczą ma nasz umysł, materializuje on w naszym życiu to na czym skupiamy uwagę. Jest to swoisty portal między nieprzejawionym, a przejawionym światem.
Jeśli skupiasz się na chorobie, dostajesz ją, potem skupiasz się na chorobie jeszcze bardziej bojąc się jej. Doładowujesz ją w ten sposób energią i dostajesz jej jeszcze więcej. Tak to działa i na tym polega magia istnienia.
Największym wysysaczem energii jest strach i niechęć, a umysł kieruje wygenerowaną energię na darzony tymi uczuciami aspekt życia.
Nigdy niczego się nie bój. Ryzykujesz jedynie życiem, a bojąc się - już je straciłeś. Będzie nędzne, pełne walki z tym czego nie chcesz, przywiązania do tego co cię boli. Im więcej walczysz, tym więcej skupienia i energii włożysz w to czego się boisz i tym więcej tego dostaniesz.
Tak to działa.
Widzisz więc, ze do zdrowia nie prowadzi walka, ale mądre skupienie na celu, czyli beztroska wizja siebie jako osoby zdrowej, radosnej i pełnej energii.
Metody prowadzące do materializacji tej wizji (fizyczne i niefizyczne), same zaczną wtedy przychodzić do twojego życia.
Nie licz na natychmiastowy cud. On będzie, ale przyjdzie cichutko i niepostrzeżenie, jeśli spełnisz warunki. I będzie to prawdziwa magia, nie ta z różdźkami, kielichami, sztyletami i pigułką.
Bedzie to magia i cud istnienia.
Wszystko to prawda...
OdpowiedzUsuńW kościach też zmagazynowana jest mądrość naszych przodków, bez zdrowych kości nie ma intuicyjnej wiedzy i mądrości. Wpadam tutaj i będę wpadał, życzę dużo spokoju i natchnienia do napisania ksiązki :)
OdpowiedzUsuńWiele starych prawd uległo zapomnieniu, spłyceniu lub zafałszowaniu. Niektóre kwalifikuje się nawet do zabobonów, by ukryć je głębiej.
UsuńDziękuję za życzenia :)
Dziekuje za madre slowa, utygan
OdpowiedzUsuńTen post brzmi jak pierwszy rozdział większej całości. Ciekawie napisane. Niby to rzeczy ogólnie wiadome, ale wciąz słabo sobie uświadamiane. magia i cud istnienia od jakości naszego życia zależa i od więzi z przyroda. Im dalej od niej jesteśmy tym bardziej bładzimy w morzu niewiadomych i podsuwanych nam przez cywilizację fantasmagorii i cudownych leków na wszystko. Obserwując jednak napływ nowych osiedleńców w moje okolice widzę, jak wiele ludzi chce wrócić do tego, co dobre, czyste, naturalne, od pracy człowieka i od szczodrości przyrody zależne.
OdpowiedzUsuńCiepłe pozdrowienia zasyłam!:-)
Dobry początek twojej książki :)) wpadnij w wolnej chwili do mnie po wyróżnienie :)
OdpowiedzUsuńA kilka dni temu się przemogłam i umyłam zęby olejem roślinnym (akurat rzepakowy miałam pod ręką) i normalnie byłam zaskoczona - zęby bardziej gładsze jak dotykam językiem niż po paście do zębów. Może za jakiś czas wypróbuję też jakiś proszek ziołowy, tak jak pisałaś (notka z marca zeszłego roku). Kusi mnie też, aby całkiem z pasty do zębów zrezygnować na rzecz oleju :D
OdpowiedzUsuńDoczytałam też o ssaniu oleju i 3 razy już je zastosowałam. Po pierwszym razie lekko gardło mnie bolało, a trwał tylko niecałe 5 minut. Dłużej nie mogłam wytrzymać. Wychodzi na to, że nawet po 5 minutach efekt oczyszczania organizmu z toksyn można zauważyć. I jak tak dalej pójdzie to się obejdę bez usuwania kamienia ultradźwiękami w gabinecie dentystycznym :) W sumie ssanie oleju nie jest takie złe jak myślałam, biorąc pod uwagę, że się go nie połyka, tylko wypluwa.
Olu, bo to jest tak jakby szkielet wstępu. Nie zawiera wszystkich zagadnień jakie będą poruszone w książce. Taka "zajawka".
UsuńPowrót do tradycji :) Tak jak napisałaś, będzie to wstęp do książki, lecz zawrę w nim jeszcze inne zagadnienia, bardzo ciekawe. Dziękuję za wyróżnienie, czuję się zaszczycona i nieco skonfundowana, mówiąc po staroświecku, bo nie brałam pod uwagę takiego obrotu sprawy.
Oczywiście, z przyjemnością wpadnę na Twoją stronę po wyróżnienie, tylko daj mi nieco ochłonąć :)
Kuro Neko: Fajnie że spróbowałaś. Jeśli chcesz dobrze zadbać o zęby, dodaj do mycia zębów olejem sproszkowany korzeń żywokostu. Sama nazwa wskazuje na właściwości rośliny. Taki preparat będzie naprawiał mikrouszkodzenia szkliwa i zadba o zdrowie zębów.
Możesz dodatkowo dosypać sproszkowanej szałwii, mięty i co Ci wyobraźnia i wiedza o właściwościach roślin podpowie.
Zajawka, zajawka... a mnie powaliła po prostu. Mądra bardzo i prosta, jak tylko są najmądrzejsze rzeczy. Czekam na więcej....
OdpowiedzUsuńTakie proste i takie trudne do osiągnięcia w dzisiejszych czasach.
OdpowiedzUsuńOd kilku lat odkrywamy te prawdy na własny użytek - z pożytkiem dla zdrowia rodziny.
Pozdrawiam serdecznie.
Tak...
OdpowiedzUsuńTrafiłam dziś w to magiczne blogowe miejsce.Tekst powyższy przeczytałam kilka razy. Witam się jak najserdeczniej :)Jako osoba od kilkunastu lat nieuleczalnie chora walczę o zdrowie.Szukam.Wyprowadziłam się na wieś,staram się odżywiać jak najzdrowiej i ku zdziwieniu lekarzy mój stan jest nie porównywalny z innymi chrymi z takim samym stażem(na korzyść dla mnie )Ale chwilami przychodzi kryzys i pytanie jak długo jeszcze? Wtedy podnosi na duchu taki właśnie tekst. Bardzo chętnie kupiłabym tę książkę gdyby ujrzała światło dzienne. Serdecznie pozdrawiam i pozostaję wierną czytelniczką.
OdpowiedzUsuń