wtorek, 3 lipca 2012

U-ziemienie

Dziś pierwsze ściąganie wina z kwiatów czarnego bzu. Zapowiada się bardzo interesująco. Dużo zyskało po dodaniu szklanki surowego miodu. Po ściągnięciu wróciło do butli i pracuje sobie dalej. Lipy kwitną przebogato, uskubałyśmy z panią Alą po miedniczce kwiatów do ususzenia na herbatkę zimową. Gałęziami uraczyły się kozy. Zauważyłam, ze wolą gałęzie od trawy. Próby pasienia wypadły całkiem dobrze, jednak załamało mnie ich rozpaczliwe wołanie o pomoc, gdy przestały sobie dawać radę z gryzącymi bąkami i innym skrzydlatym atakującym pomiotem. Gnały do obórki szybkim tempem i były wyraźnie szczęśliwe pod dachem. Może gdy minie sezon bąków, wypuszczę je znów na łąkę. Teraz kosze trawę i noszę im gałęzie, które uwielbiają. Czarna Franka jest tak gruba, ze podejrzewamy ją o trojaczki.
Jak się chowają kozie trojaczki? czy trzeba któreś dokarmiać?

Łąka koniczynowa została skoszona gdy ustały deszcze, siano ułożone w kopy z pomocą sąsiadów, a potem postało sobie w tych kopach czekając na następna fazę dobrej pogody i wylądowało w stodole. Została rozebrana szopa- przybudówka przy oborze. Był to taki lamus, po zlikwidowaniu którego podwórze przejaśniało i zrobiło się porządne. deski posłużyły do zrobienia boksów dla kóz w obórce. Jak urodzą się małe kózki, to obora zasłuży w pełni na nazwę koziarnia.

Wraz z upałami wyroiło się mnóstwo owadów. Bąki, muchy różnego gatunku i komary. Komary maluteńkie, zwiewne jak dym, jak miniaturowy pyłek popiołu z ogniska, ale nie pozwalają posiedzieć wieczorem na dworze. Chyba że ktoś jest masochistą.

Zaczęłam zagospodarowywać górkę koło domu, przerabiając ją na skalniak, a w zasadzie ceglak. Górka ma w środku gruz i cegły ze starego domu. Wygrzebywanymi cegłami wykładam ścieżki i robię z nich murki. To spora górka :) i dużo pracy. Chce tam posadzic wieloletnie zioła i rośliny użytkowe. Rośnie już tam przesadzona melisa, szałwia, szczaw, kilka krzaczków lawendy i cebula siedmiolatka.. Inne zioła czekają na zelżenie upałów, bo strach przesadzać gdy zapowiada się znowu taki żar..
Na razie jeszcze nie ma się czym pochwalić, zdjęcia zamieszczę jak nabierze  konkretnych kształtów. U podnóża górki wymyśliłam  poletko truskawek. To miejsce tez trzeba oczyścić z rozrzuconych w trawie cegieł i gruzu. Na szczęście ziemia w tych miejscach jest lekka i pulchna.
Pracy są pełne ręce, te ręce nieraz bolą, ale też widać już efekty.

W mieście człowiek żyje bardziej w głowie, tu na wsi liczą się konkretne działania i włożona praca. Jest to uziemienie, dostęp do energii ziemi, mocne doładowanie, które zmienia psychikę i ciało.

Już noc. Przez południowe okno widać już księżyc w pełni, wielka srebrna tarcza poprzecinana czarnymi gałęziami drzewa.

9 komentarzy:

  1. I chodzić boso!
    Uwielbiammm. A w mieście zrobiłam sensację, kiedy po deszczu poszłam boso do osiedlowego sklepu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak. Boskie uczucie, chodzenie na bosaka po gładko wykoszonym trawniku przed domem. Mój wymaga już przystrzyżenia, jest po kostki i zakwitł na biało stokrotkami i koniczynowymi główkami. Raczej kwiet-nik niz traw-nik. Pszczółkom tez się podoba. pasieki u nas przezimowały nieżle i pszczoły uwijaja się raźnie na koniczynie przed domem. Więc jednak przezornie klapki na nogi wkladam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bez kwiatków to takie nieżywe się wydaje. A z kwiatkami to łąka. I może żywić nie tylko pszczoły, spróbuj zjeść te stokrotki i koniczyny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bo można ;)
    I nie mówię, żeby wszystkie, ale to się nadaje do jedzenia, może być uroczym urozmaiceniem dla surówki albo zupki ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny neologizm! Kupujemy.

    Szczęśliwie u-ziemieni pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  6. Pozdrawiam Szczęśliwie U-ziemionych :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Moje wino z kwiatów czarnego bzu jakoś nie zachwyca. Ściągnęłam pierwszy raz, spróbowałam i mam mocno mieszane uczucia. Nic to - pyrkoli dalej. Pożyjemy, zobaczymy. Cudnie za to zapowiada się wino z czarnej porzeczki, chociaż stosunkowo mało cukru w tym roku w owocach. A teraz już czekamy na jabłka:-)))
    A.

    OdpowiedzUsuń
  8. Poczekajcie na drugie ściąganie. Smak się zrównoważy. Porzeczki zazdroszczę, w tym roku nie mam nic, zagapiłam. Pocieszę sie jabłkami :)
    Nigdy jeszcze nie robiłam wina z jabłek, zobaczę co mi wyjdzie.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń