wtorek, 23 czerwca 2015
Ogród na stodole
W komentarzach nadmieniałam o tym, ze na miejscu po stodole mam teraz zaczątek nowego ogrodu. Zaczątek, bo na wschodnich krańcach świata naszego, południowoamerykańska "maniana" czyli "wieczne jutro" jest sprawą normalną, a poślizg do roku czasu jest przyjęty zwyczajowo. I tak to, zanim zrealizowała się obiecana pomoc w zniesieniu najcięższych słupów ze stodoły (którą licząc na ogród w tym roku rozbierałam sama zimą i wiosną -znając system maniany), zaczął mijać czas siewów, a trawa runęła zarastając wszystko po pas, w tym rzeczone słupy leżące w miejscu gdzie miał być początek sadu.
Drzewka które już miałam, posadziłam gdzie indziej, a nowych nie nabyłam, bo uległy by zadeptaniu podczas czyszczenia tej części placu po stodole.
Rok w tą czy w tamtą, jakie to ma znaczenie. Obyśmy zdrowi byli.
Poważnie :)
Jednak trochę ponad połowę po stodole udało mi się przygotować pod ogród i powiem Wam, że to był strzał w 10-tkę :)
Próchnica gruba na pół metra, w niektórych miejscach ponad 70 cm. Wszystko rośnie fantastycznie wielkie i mocne.
W połowie maja posadziłam kapustę z kupionej rozsady- takie szczurze ogonki na wielkość, a już wczoraj ugotowałam pierwszą kapustę zasmażaną (lipcówka)
Na pierwszym planie lipcówka.
Sałaty są koncertowe, odmiana masłowa i rzymska wysiewane w marcu do gruntu, nie wybijające szybko w kwiaty dostarczają codziennie pysznego jedzenia.
Kapusta liściasta mizuna, dwa pokolenia rzodkiewek, wczesny szpinak i inne krótkotrwałe zieleniny (wszystko wysiewane w marcu) przeszły już do historii, ustępując miejsca rozrastającym się pomidorom.
Nawet nie zauważyłam, jak z dziczyzny (oczywiście zielnej :) przeszłam w większości na jedzenie ogrodowe.
No i pomidory, nadal zdrowe, co kilka dni przybywa im na wysokość i szerokość. Po jednym paliku nie starczało, więc przeszłam na system palików i sznurków.
Widać jak całość podłoża jest wyścielona zmieloną przez kosiarkę trawą.
Trawa rośnie i co kilka dni trzeba kosić, więc ogródek na tym korzysta.
Podłoże jest tak miękkie, że na ścieżkach położyłam deski, by nie ugniatać ziemi.
Te syberyjskie odmiany sprawdzają się jak dotąd bardzo dobrze. Wysadzone w ostatnich dniach kwietnia radzą sobie bez osłon ze zmienną pogodą i dużymi wahaniami temperatury. Z obserwacji wynika, że najwcześniej zawiązał owoce Hlebosolnyj.
Korol Gigantow sięga mi niemal do pasa, w opisie jest informacja że dorasta do 160cm. Oczywiście wszystkie już pięknie kwitną.
Rosa Vetrov
Zdjęcia są sprzed kilku dni, pomidory urosły od tego czasu gdzieś o 1/4 i przybyło palików i sznurków. Co jakiś czas pryskam drożdżami nowe przyrosty na wszelki wypadek i wydaje się, że one to lubią, że wchodzą z drożdżami w jakąś symbiozę, co się uwidacznia nasileniem rośnięcia i jednocześnie grubością i mocą pędów.
Bardzo malutko wyszło buraczków i marchewki, cebula- dużo wszędzie gdzie popadło, nieco czosnku. To wszystko na tyle, na ile uwolniłam miejsca zajętego ekspansywnie przez przyrodę. Ona nie znosi pustki. Ziemniaków nie mam, ale też jakby od zeszłego roku przestałam je tak chętnie jeść, stąd nie żałuję.
Truskawki posadziłam na miejscu które chyba ulubiły pędraki. Znikają krzaczek po krzaczku, więc już szykuję nowe miejsce na późno-letnie przesadzanie.
Poprzedniej plantacji nie znalazły.
Z wiedźmińskich zajęć:
zbiory i suszenie ziół - melisa, szałwia, kwiat czarnego bzu, jaskółcze ziele, konyza (po raz pierwszy w tym roku), nieco tymianku. Do "żniw" dojrzała lawenda, ale dziś pada, więc poczeka na pogodę. Na dniach zbiorę oregano.
Obieranie listeczków melisy z ususzonych gałązek.
Takie oberwane listki w całości idą do zakręcanych słoików.
Ukręciłam maść na niespokojne nogi dla osoby ze wsi, działa bez pudła. Użyczona przez nią do posmarowania innej osobie -ze stanem zapalnym żylaków, w kilka godzin "schowała" te żylaki i uśmierzyła ból i stan zapalny. U innej zdjęła opuchlizny nóg i ból stawów.
A miała być tylko na zespół niespokojnych nóg. Użyta do masażu sparaliżowanej osoby z przykurczami dłoni i stóp, spowodowała wyluzowanie ścięgien i zmniejszenie przykurczy, poruszyła zastoje limfy.
No, ludzka wynalazczość, do czego można użyć maści na niespokojne nogi jest wielka :)
Są potrzebujący, więc ukręcam, ukręcam...
Testuję też na sobie sok z jaskółczego ziela. Nawyciskałam z ciekawości w najlepszym do tego czasie, kiedy kwitnie i ma zaczątki zielonych owoców. Przepis z rosyjskiej książki (książka niestety po rosyjsku) o przetworach leczniczych z glistnika. Sok zadziałał mi na wyobraźnię, jest samokonserwujący i z tego co widzę, to prawda.
Napiszę o nim więcej kiedy indziej, bo rozpisałam się bardzo.
Ostrzegam, że będzie ciekawie :)
Przydomowe kwiaty. To białe wyglądające zza węgła to parzydło leśne, lecznicze.
Żółte kwiaty to tojeść kropkowana, oczywiście lecznicza. Mam jeszcze obok domu sporo dziko zarastającej tojeści rozesłanej, płożącej się po ziemi delikatnej roślinki o złotych kwiatkach. W tle te wysokie patyki, to pędy kwiatowe lipcowych lilii.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Faktycznie, niezły urodzaj na tej postodołowej ziemi:) Pomidory piękne! Przy okazji dziękuję za poprzedni post o oprysku drożdżowym.
OdpowiedzUsuńCiekawe z tymi burakami i marchewką. Siałam dwukrotnie tej wiosny - zero efektów. Nie wiem co nie zadziałało...
Pozdrowienia!
oj, nie wyraziłam się precyzyjnie. One wykiełkowały, ale mało ich nasiałam. Napisałam "mało wyszło" w sensie "niewiele nasiałam"
UsuńAle jest coś w tym, co piszesz. Wiele kupnych nasion z paczek nie kiełkuje. Szczególnie celują w tym dynie. Dynie z domowych nasion wzrastają bez problemu. Kupne Uchiki kuri nie chciały wcale kiełkować, obdarłam kilka ze skóry po półtora tygodnia moczenia (chciałam sprawdzić siłę kiełkowania) i dopiero te wykiełkowały. Takie golasy z kiełkiem wkładałam do ziemi i dzięki temu może się uda wyhodować jakąś dyńkę. Ale małe są i niechętne.
Może nasiona przeleżałe są i mają mało siły?
Nic tylko stodoły rozbierać jeśli taki urodzaj po nich :) Czy możesz zdradzić przepis na maść na niespokojne nogi ?
OdpowiedzUsuńWitaj.
UsuńCałe stodoły tez się na coś przydają ;) Moja już się rozpadała.
Przepis na maść? Nie wszystkie swoje patenty ogłaszam publicznie. Jednak na blogu znajdziesz wiele ciekawych rzeczy do zastosowania.
Pozdrawiam serdecznie
Niestety u mnie po dawnej stodole ino gruz zalega pod płytką warstwą ziemi :)
OdpowiedzUsuńWarzywa- dorodne, że ho ho :)
Pewnie miałaś murowaną i porządnie sprzątaną. Ja się swojej nasprzątałam po poprzednich właścicielach do upadłego przed rozbiórką, ale pozostał mi bonus w formie wieloletnich pokładów murszejącej w cieniu słomy, siana i resztek po drewutni. Jakaś sprawiedliwość losu musi być :)
UsuńFajnie ci porosło :) A mi ostatnio wpadła w ręce książka "Zdrowie człowieka w niezdrowym świecie" Borysa Bołotowa. Mam zamiar ponastawiać kilka enzymów według jego przepisów i zobaczyć co z tego wyjdzie. Na pierwszy rzut będzie enzym z glistnikiem ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNooo, zapowiada się ciekawie :) Opisz jak Ci wyszło i jak działa.
UsuńWszystko ośnie u mnie fajnie, ale kapustę znalazła już jedna z plag- mączlik szklarniowy. Doczytałam, że teraz tak zmutował, że nawet szklarni nie potrzebuje. Nie wiem czym toto zniechęcić, albo wyprawić w inny wymiar. Może wiesz?
Ja z mączlikiem nie mam większych problemów, u mnie pojawia się jakoś wczesną wiosną. Zgniatam wtedy larwy lub usuwam całe najbardziej zaatakowane liście, a z rana jak rosa to nawet i dorosłych część udaje mi się zgnieść. Potem jakby sam z siebie prawie całkiem znika, ale w momencie kiedy zaczynają się pojawiać różne pożyteczne owady. U mnie pełno "chwastów" i bez sztucznej chemii, to owady wszelakie mają całkiem dobre miejsce do życia. Podobnie mam z mszycami, najpierw jest ich pełno, a po około tygodniu pojawiają larwy i dorosłe postacie biedronki. I tak po mniej więcej po tygodniu, dwóch mam problem z głowy.
UsuńDopiero sprawdzam różne metody, ale jak do tej pory najlepiej wszystko rośnie jak zaczęłam kwiaty i zioła sadzić obok warzyw, robiąc obwódki lub małe grządki kwiatowe w warzywniku. A jak pielę to zostawiam chwasty na grządce tam gdzie rosły. Niezbyt porządnie to wygląda, jednak plony są całkiem przyzwoite.
A na mączlika znalazłam kiedyś preparat ze sproszkowanych koszyczków kwiatowych złocieni - pyretrum. Nie próbowałam, ale w tym roku wysiałam i posadziłam trochę różnych złocieni ;)
Witam w gronie dbających o zdrowie! Fajnie, że żyjesz pasją do ziół i Matki Natury. Gratuluję i zapraszam choć na chwilkę do mnie. Pozdrawiam http://zyciecudem.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDziękuję za miły wpis, Marzeno. Zajrzę, oczywiście.
UsuńPozdrawiam
Piękny ogród! A u mnie wszystko w tym roku tak słabo rośnie...
OdpowiedzUsuńHej, ja w związku z tym wpisem o boreliozie - nie wiem, czy widziałaś już http://www.borelioza.vegie.pl/ - gość udowadnia tam, że znakomita większość ciężkich w leczeniu borelioz to tak naprawdę błędne diagnozy, jeśli ktoś ma dodatni wynik testu to zdrowieje błyskawicznie, a latami leczą się ci z ujemnym, w związku z czym trzeba podejrzewać raczej aktywację procesu autoimmunologicznego po kontakcie z bakterią, niż przewlekłą infekcję. Podaje też sposoby radzenia sobie z tym zjawiskiem.
OdpowiedzUsuńNa pewno coś w tym jest, ja większą wagę bym przyłożyła do koinfekcji, które również jak infekcja główna, mogą dawać odczyn autoimmunologiczny. Poza tym, przy osłabieniu organizmu aktywuje się kandidoza, którą zdecydowana większość przy dzisiejszych warunkach życia ma.
UsuńZazwyczaj "leczenie" autoimmunologicznych schorzeń zawęża się do objawów, a trzeba sięgnąć do przyczyn, tak jak napisałam u siebie. Po usunięciu przyczyny, skutki wszelakie znikają.
Pozdrawiam serdecznie
Taka maść na moje żylaki by mi się przydała bardzo, stosuję na bóle stóp i stawów, oraz na opuchnięte stopy balsam z omułka zielowargowego, jest najbardziej skuteczny z dostępnych przez internet sklepach.
OdpowiedzUsuńAle mam pytanie, czy są sposoby na ślimaka nagiego? Na naszej działce dziennie kilka setek zbieramy, zaatakowana sałata masłowa, moja ulubiona zupełnie nie wiem co robić, sąsiadka nie zbiera bo "się brzydzę" więc tylko my się z tym szarpiemy. Zażarły mi doszczętnie arcydzięgiel a taka byłam z niego dumna. :(
Pozdrawiam ciepło.
Elka
Elko, będę teraz znowu robić ta maść, więc jeśli chcesz, napisz na maila, zrobię więcej.
UsuńNa ślimaka nie wiem co. Nie mam żadnego pomysłu. Słyszałam gdzieś, żeby je spalić na popiół, popiół zmieszać z wodą i tym opryskać.
To coś jakby magia pomieszana ze swoistą homeopatią. Ale czy działa, nie wiem, nigdy nie próbowałam.
Pozdrawiam
Witaj, cieszę się z udanych walk. Też wypróbuję. Ponoć tutejsi starsi też coś takiego robili ale widać metoda zapomniana. Interesuje mnie z czego ukręciłaś maść na niespokojne nogi? Przydałoby mi się. Jeśli to jakieś dostępne zioła to może ocet udałoby się zrobić. Pewnie nie zadziałałoby tak samo jak maść.Dziękuję, że dzielisz się z nami wiedzą, jestem bardzo wdzięczna
OdpowiedzUsuńA widzisz, jak wiele rzeczy znika ze świadomości i są zastępowane przez gorsze rozwiązania. I droższe oczywiście. Jak się okazuje, drożdże w ogrodzie nie sa nowym wynalazkiem.
UsuńW sprawie maści napisz do mnie maila.
Pozdrawiam
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń