czwartek, 27 listopada 2014

Samojedność

Tak więc stodoła padła, rozbieram ją powoli, na ile starcza sił i pogoda pozwala. Dotarłam do połowy.
Rozbieram ją samojedna - łomem zrobionym z kawałka żelaza. Wczoraj pracowałam samowtór, czyli z jednym pomocnikiem ze wsi, który rąbał pniaki w oborze, żeby się zrobiło miejsce na drewno z rozbiórki i pomógł mi wnieść te słupy drewniane, które były już dla mnie za ciężkie. Stodoła zwalana była samotrzeć, czyli ja i dwóch pomocników ze wsi. Fajne te stare słowa.
Samoczwór, samopiąt...... hehehe, marzenia.
Przyszło zimowe powietrze, inne od jesiennego, rześkie, podszyte lekkim mrozem i tym jedynym, cudownym zapachem sniegu.
Praca na zewnątrz jest przyjemna, odczuwa się ciepło i nawet przesiąknięte na wylot roztopionym śniegiem rękawice są ciepłe w środku. Chyba, że się je zdejmie na chwilę, wtedy woda ziębnie i mróz przejmuje lodem dłonie.
Po raz kolejny dochodzę do wniosku, że nie jestem stworzeniem tropikalnym. Lubię zimę, lubię jak ciało rozgrzewa się od ruchu na mrozie, lubię śnieg i lodowe firanki po roztopach i lubię ogień w zimie, brnięcie w zaspach (oczywiście, jeśli nie jest podyktowane przymusem ;), roztapianie się płatków śniegu na twarzy, patrzenie prosto w niebo jak pada śnieg- do zawrotu głowy,  lubię jaskrawe słońce, sprawiające że świat jest zbyt jasny, by patrzeć na niego w pełni otwartymi oczami, lubię patrzeć na "moją" górę, ośnieżoną, z gołymi drzewami, taką inną, przejrzystą, nieruchomą i spokojną.

Maciuś po namolnym upraszaniu, dostał miseczkę piekielnej zupy dyniowo-paprykowej z ciecierzycą. Ku mojemu zdumieniu pożarł ją i wylizał naczynie do czysta. Wcale mu nie przeszkadzała piekielność, dokładka była mile przyjęta.
Teraz byczy się na piecu z anielskim wyrazem pyszczka.


12 komentarzy:

  1. Też wolę zimę niż letnie upały. Teraz czekam już na śnieg, żeby zrobić zdjęć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, takie zdjęcia będą jak znalazł w letnie upały. Dla ochłody.

      Usuń
  2. U nas zima jest bez śniegu. Lubię jak pada śnieg. Podziwiam cię za tę samojedność przy rozwalaniu szopy. Pewnie film byłby całkiem niezły :) Szopa pewnie drewniana? To jak było z kosturem na bale drewniane? Niesamowite. A kotek to cudo. Czytałam, że koty mogą jeść potrawy z pomidorami ale żeby z papryką? No tak odpowiedni kotek do pani gospodyni :) U mnie stodoła murowana z cegieł, pewnie poniemiecka, nie dałoby się z łomem. Pozdrawiam płomiennie, ognikiem z pieca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas raz popadało i ta poprószka leży, bo mróz trzyma. A film z rozbierania szopy, to pewnie w zwolnionym tempie by był ;) Wczoraj podgoniłam nieco pracę, ale popołudnie już spędziłam na próbach udrożnienia kanalizacji. Okazało się że pan hydraulik popełnił mały, lecz kluczowy błąd w odpływie i trzeba było dziś po pewne elementy pojechać do miasteczka. Przy okazji nabyć nowy syfon do zlewozmywaka, bo w tym co założył, brakowało uszczelek i nakrętek, jak się okazało. Odpływ naprawiłam, założyłam syfon, ale okazało się że złączka między syfonem a rurą odpływową nie pasuje i znów podróż do miasteczka, niestety.
      Stodoła czeka. Twardy ma żywot ;) Drewniana, jak najbardziej.
      Ja samojedna, a Maciek wszystkojadny. Jedyny warunek, to dużo.
      Wczoraj przygadałam mu, że myszek by sobie nałapał. Złapał, owszem i przyniósł dla mnie. Na progu położył.
      Pozdrawiam cieplutko

      Usuń
  3. No i nadszedł jej czas! Wyląduje w zimowym kominku..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie cała wyląduje w piecu. Jest dużo dobrych desek i zdrowych słupów, dlatego tak się z nią bawię. Te podpróchniałe owszem, do pieca.
      Pozdrawiam Ranczerko :)

      Usuń
  4. A może koty mają inne tolerancje smakowe? a teraz samojedna popędzę do biblioteki, zapas książek mi się skończył; pozdrowienia ślę z mroźnym wiatrem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maciuś ma niezbadane tolerancje smakowe. Ostatnie dwa dni jedliśmy ogórkową.
      Przyjemnych odlotów w książkowe matrixy. Samojednie, oczywiście :)

      Usuń
    2. Polecam ostatnią książkę Murakamiego, jest też nareszcie coś nowego Petera Høeg (tą zostawiam na deser). ze współczesnej literatury pięknej to moi absolutni faworyci.

      Usuń
  5. Więc witaj siostro chłodnolubna.Ten późnojesienny zapach wiatru, koronki bezlistnych drzew, ogień w piecyku.
    Ciepło i owszem ale nie tropiki i upały. Zawsze łatwiej ubrać się na cebulkę niż chodzić w mokrym podkoszulku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, tropiki i upały najlepiej wyglądają na zdjęciach. A co do mokrych podkoszulków, męska część ludzkości może uważać inaczej ;)
      Pozdrawiam Krystynko

      Usuń
  6. Przewiało nas z lewa w prawo. Zdowaś-li-to Utygan miła?

    OdpowiedzUsuń