niedziela, 14 lipca 2013

Ogrodowin suszenie

Mały Macejko biega za mną wszedzie. Biegnie ze mną gdy idę do obory, gdzie został wcześniej przedstawiony kozom- nos w nos.
Pchhhhhh, powiedział trzy razy, obwąchawszy trzy kozie pyski. Kozy milczały zezowato. Pchhhhh- potwierdziłam trzy razy. 
Buszuje teraz w sianie gdy karmię lub doję, biegnie przede mną ścieżką do domu, przepada w wielkich liściach ogrodowych roślin, szczególnie ulubiwszy dynie i cukinie, skąd muszę go szczęśliwego i rozbawionego wyciągać gdy wracamy do domu.
Za mlekiem nie przepada, woli jedzonko o stałej konsystencji, domaga się wszystkiego co jem i niemal wszystko mu smakuje, jednak nic nie przebije przyniesionej przez Baśkę myszy, która zapaliła drapieżność w małym ciałku aż po końce włosków najeżonego futerka. 

Przeglądając pliki w komputerze, natrafiłam na fragment książki z 1805 roku autorstwa B. Dziekońskiego , pod tytułem ., Rolnictwo i ogrodnictwo naynowszem przykładem ...,
a tam o sposobach suszenia roślin ogrodowych, czyli "ogrodowin", a wśród przepisów ciekawostka:

"Względem melonów zaś, czyli Dyń, iako tych nie podobna długo chować, tak naftępuiąca  wiadomość wielce użyteczna.
Gotuią się na papkę, przydaie się do niei mąki, lub bez mąki, toż się robi  z kartoflami: papka ta gęfta suszy się na ramach, podkładaiąc płótno iakie, lub ftare sito, gdy uschnie, potłuc na proszek gruby nakształt kaszy.
Zażywaią się gdy się woda zagotuie, sypią się takowe krupy, lub kawałek papki, i rozciera się w garku".

Drugą ciekawostką jest specjalny piec do suszenia  ogrodowin. Cytuję odnośny fragment:

"Wszyftkie rośliny, prócz ogórków mogą bydź suszone. Te wszakże w dobrym gospodarstwie suszyć się powinno naybardziey, których przechować inaczey nie można.
Piec w tym razie koniecznie iest potrzebny.
Piec do suszenia naynowszego wynalazku tak: W październi, to ieft gdzie suszą len, konopie na przędziwo, lub w izbie, sporządza się piec w ten sposób: ftawi się podoby do pieca chlebowego,w nim zaś ftawi się piec drugi na cegłach, iakby na nożkach tak, aby ogień w pierwszym
zapalony krążył na około tego drugiego: pierwszy otworem wychodzić będzie do kuchni, a drugi do śrzodka izby, i z pierwszym będzie przy swoim otworze miał złączone, aby dym ani płomienie na izbę nie wychodziło.
W tym drugim dawać się mogą ramy z kratek drewnianych na fugach w piecu
zrobionych wspierane, a na nich liście, ogrodowiny do suszenia wkładane.
Piec taki bardzo wygodny, że w pierwszym może ogień nieuftannie krążyć i ten, drugi ogrzewać według potrzeby.
Wszystko więc przednio dosycha, wyimuie się raz, i poprawia się według potrzeby.
Tu owoce, grzyby schną wybornie. Służy też na przędziwo.
To względem suszenia wiedzieć: nayprzod: wszyftkie, które się maią suszyć a nie parzyć, powinne bydź w pogodę zbierane:
powtóre: wszyftkie maią bydź zaraz suszone, aby nie zwiędły: potrzecie piec ftosownie ma bydź napalony. Przyftąpmyż iuż do suszenia:
Nie wszyftkie w prawdzie wypada suszyć ogrodowiny; o wielu iednak ia napiszę, aby z iednych dochodzić suszenia drugich........."

Mija połowa lipca, w ogrodach zaczynają się nadmiary urodzaju, czas przetwarzania i suszenia. mam pierwsze butelki soku z czarnej porzeczki, a w garnku macerują się z cukrem  porzeczki na wino. Robię tak, by zachować naturalny aromat owocu.
Są też pierwsze słoiki kiszonych ogórków. 

Na jesień mam obiecane sztobry pięknej starej odmany porzeczki czerwonej, o smacznych późno dojrzewających owocach, zebranych w wielkie zbite grona wielkości niemal dłoni. Samo szczęście :)
Szykuję już dla nich miejsce koło domu, wykładając ziemię resztkami roślinnymi i odpadowym sianem z łąki. Odchwaszczam w ten sposób spory kawałek ziemi, a rozkładające się resztki roślinne są świetnym nawozem. No i nie urobię się po pachy. W ten sam sposób uzyskuję u podstawy górki ceglanej miejsce dla czarnych malin. Wyrastają na ogromne krzaki, oblepione owocami w smaku przypominającymi jeżynę.

Owocnego przetwarzania ogrodowin życzę.



13 komentarzy:

  1. Stare metody sa najlepsze. Ja niestety w tym roku ogrodowin zadnych nie bede miala, czas nie pozwala, miejsce pod folia oddalam corce, ktora sobie hoduje pomidorki, truskawki i cos tam jeszcze.
    Juz na Podlasiu zajme sie ogrodowinami na dobre :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Chętnie zapisuję stare przepisy, jak mi się trafią. Odkąd mam swój dom i ogród, szukam metod prostego utrwalania żywności. Jeśli obrodzą pomidory, będę próbowała je właśnie suszyć.
    To takie przynoszące ciepło do serca- pełna piwniczka i spiżarnia na zimę ;) Nie kupne, nie marketowe, a własne od ziarenka pozadzonego w ziemi, zerwane osobiście z gałęzi, świeże i pachnące.
    Napewno tego doświadczysz, skoro juz masz pradziwie swój dom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doświadczałam od bardzo wczesnego dzieciństwa, od 50 lat jest w rodzinie działka, kiedyś pracownicza, obecnie "rodzinna", na warszawskim Mokotowie. Jako brzdąc kochałam kopać się w ziemi, pracować z motyką i siać malutkie ziarenka a potem zbierać plony!

      Usuń
    2. Pieknie to opisalas...od ziarenka.... :) We mnie rodzice od dziecinstwa zaszczepili milosc do przyrody, szacunek i robienie wszystkiego "swojego" z tego co sie wyhodowalo. Zawsze zywilismy sie tym co Ziemia nam dala, nie dala jednego to dala drugie. Dopoki nie pojawily sie supermarkety. Ale ja do dzis dnia, rzucona w swiat, w wielkie miasta, mam swoj ogrodek na balkonie, sama robie powidla, dzemy, zrywam lipe, pokrzywe i pieke chleb... :)

      Usuń
    3. I dziś my zaszczepiajmy milością i szacunkiem do Przyrody i Ziemi. Teraz nasza kolej :)

      Usuń
  3. Suszenie jest chyba najtańszym sposobem utrwalenia plonów "na zaś"... Opis pieca przedni, ale póki co, nawlekam na cienki drut to, co chce wysuszyć i wieszam w cieniu jabłoni. Tez działa, oczywiście pod warunkiem, że lato upalne :D

    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lato upalne i za dużo much nie lata ;)
      Ja wykorzystuję strych, zioła schną świetnie, zobaczę jak inne rzeczy. Opis pieca raczej jako ciekawostka, choć jakby go ulepszyć.........

      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Suszę pomidory co roku, najlepsze są suszone w piecu "po chlebie", nie przesuszone, mięciutkie, sprężyste, potem zalewam je oliwą z ziołami, w tym roku szykuję się na swoje własne spod folii, może te z grządek też udadzą się, jeśli aura pozwoli; ogórków jeszcze nie ma, chociaż mnóstwo nawiązanych i obficie kwitną; ale, ale, zauważyłam plamy na liściach, wyczytałam na forum ogrodniczym, że pomocny odwar z liści pokrzywy i chrzanu, ze skrzypu też, nie chcę pryskać ich żadnym świństwem chemicznym; w użyciu na bieżąco gnojówka z pokrzyw, czytałam jeszcze o wykładaniu międzyrzędzi w pomidorach właśnie pokrzywą; w tym roku mam posadzone pomidorki koktailowe od ziarenka właśnie, pięknie wiążą owoce, tylko za gęsto je posadziłam, ale to pierwszy rok z foliakiem, w przyszłym będę mądrzejsza; trochę nie na temat popisałam, a pozdrawiam, jak zwykle, serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario, mam piec chlebowy, ale jeszcze go nie uzywałam, bo jest na moje potrzeby za duży poprostu. Był wykonany dla dużej wiejskiej rodziny, na kilka "blach" z pieczywem. A piekarniczek przy piecu kuchennym przepalony, już nie działa.
      Tak jak Ty, nie używam środków chemicznych, ale narazie "odpukać" żadna zaraza na mój ogród nie napadła. Jak napadnie, pokrzywa pójdzie w ruch i inne maceraty i napary. Ciekawy pomysł z wykładaniem międzyrzedzi pokrzywą. Tego u mnie nie brakuje ;) Narazie mam wysianą w międzyrzędziach pomidorów bazylię cytrynową, zwyczajną i cynamonową. Czytałam, że lubią się z pomidorami i stanowią dla nich ochronę. Profilaktycznie wyłożę pokrzywę tam gdzie nie rośnie bazylia. Dzięki za podpowiedź.
      Pozdrawiam sredecznie :)

      Usuń
  5. A u mnie jakoś poza chwastowiskiem niezbyt warzywa rosną. Bujnie rośnie żółtlica, zamierzam ją na szpinak przerobić. Ponoć szczyty roślin z kwiatkami można gotować. W pudełku gdzie lipę wysuszoną tymczasowo złożyłam, znalazłam śpiącego Filusia, jeden z moich kotków. Noruś usadowił się na gałązkach dziurawca. Lubią zioła, w deszczowy dzień.
    Ale mam pytanie: ta rosyjska "kożura" z ( u nich tak dziwnie ) greckiego orzecha, gdy wszyscy wiedzą, że to orzech włoski. Ta kożura, którego to słowa internetowy słownik nie chciał przetłumaczyć, wiem, domyślam się: łupina, ale czy to chodzi o łupinę z dojrzałego czy młodego, mlecznego orzecha? Coby go ugotować albo nalewkę zrobić?
    A poza tym, te żółte kwiatki do margerytki podobne czy stokrotki, bardzo wbiły mi się w pamięć. Koło mnie takie nie rosną, koło mnie są nieużytki popegeerowskie, porośnięte konyzą, oraz nawłocią kanadyjską, jako, że działał tu Dzierżon. Ale widziałam na jednym z pastwisk, nawet bukiecik zrobiłam, w książce o roślinach łąkowych i pastwiskowych znalazłam nazwę Starzec Jakubek. Ładny ale ponoć nieco trujący.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, żółtlica jest wszechobecna także i u mnie. Nie dała bym rady tyle jej zjeść, kozy pomagają ;) Na szczęście bardzo im smakuje.
      "Koża" po rozyjsku to "skóra", w takim razie "kożura" będzie znaczyć "gruba skóra", "łupina" Z młodych przechów, mlecznych, robi się nalewkę z całości, a z dojrzałych można ususzyć łupinę, czyli tzw. kożurę, na napary. Czyli chodzi o skórę z dojrzałego orzecha. Łupina(skóra) i niedojrzałe orzechy mają w składzie wit C, (aż 2-3 gramy w 100 gramach surowca). Napar robi się z dwóch łyżek suszu na szklankę wrzątku i zaparza ok 20 minut. Pije się po pół szklanki cztery razy dziennie. Warto mieć taki susz jako uzupełnienie wit. C, oraz na wypadek niedomagań ze strony układu pokarmowego, przy pękaniu naczyń krwionośnych, jako wspomaganie przy chorobach zakaźnych (wirusowe i bakteryjne), przy nadciśnieniu, robaczycach, chorobach wątroby i trzustki, niestrawnościach, bólach brzucha.
      A te żółte kwiatki o jakich pisałam, to nie Starzec Jakubek, napewno.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. a mnie chyba skuszą te czarne maliny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto, ale zarezerwuj sobie dużo miejsca w ogrodzie. To spore krzaki.
      Pozdrawiam

      Usuń