Topnieją z oporami łachy śniegu , pod świerkiem Marszałkiem pojawił się plac brązowej ziemi z zeszłorocznymi skulonymi stokrotkami i kępkami upartej, zielonej trawy. Przezimowały też pod śniegiem bluszczyk kurdybanek i gwiazdnica, dobre na wiosenną sałatkę. Jednak potrzebują co najmniej 10 dni pogody, żeby można je było podskubać.
Wszędzie nadal gruby kożuch mokrego śniegu.
Wczoraj, pojawiło się na cały dzień słonko i energia którą obdarzyło świat, aż rozpierała śpiewające ptaki. Ja też się zabrałam za grzanie wody, pranie i sprzątanie wiosenne. Drzwi chaty otwarte cały dzień na oścież, bo ciągłe ich zamykanie i otwieranie przeszkadzało w noszeniu drewna i wody, chodników do czyszczenia. Człowiek dostosowuje się do temperatury otoczenia i okazuje się, że kilka stopni powyżej zera to aż nadto, by odczuwać komfort termiczny. Chłodno robi się dopiero, gdy siadam wieczorem do komputera i nie ruszam się zbyt wiele.
Zamykam wtedy oczy i przenoszę się w sam środek lata, 40 stopniowy upał, przed którym nie było ucieczki. I tak sobie myślę, jakim niesamowitym klimatem jest obdarzona nasza polska ziemia, rozpiętość od mrozów prawie jak na Syberii zimą, po upały Sahary latem.
Zapas drewna do palenia skończył się.
Od pewnego czasu rąbię i palę stare deski, pniaki, to co zalegało latami w oborze, drewutni i stodole. Z popiołem wygarniam z popielnika garście przepalonych gwoździ i wsypuję je do osobnego worka.
Wiewiórka rezydująca na przydomowym orzechu włoskim, zapędziła się do stodoły. Biegała wysoko pod krokwiami dachu. Zagadałam do niej naśladując język cmoków i szczęków: zastygała słuchając, a za każdym następnym wydawanym przeze mnie dźwiękiem drgał jej grzbiet i ogon, wykonywała pantomimę podskoków i przykucnięć.
Dziś jednak nie ma słońca i zapał do pracy skutecznie tłumi padający mokry śnieg i szare chmury. Znów tęsknię za letnim upałem, tak jak latem tęskniłam za lodem i śniegiem. I tak myślę sobie, że ruska bania to dobry wynalazek.
Czytam od tygodnia Tybetańską Jogę Snu i Śnienia, Tenzina Rinpocze. I coś jest chyba nie tak, bo zaczęłam mieć trudności z zaśnięciem i ze wstawaniem, budzę się zmęczona. Śnię, lecz nie pamiętam snów. Może to okres przejściowy, tak jak przy leczeniu się z choroby: objawy najpierw ulegają nasileniu, by potem ustąpić.
A może to szykowanie się do przyjścia wiosny, hamowane upartymi nawrotami zimowej aury rozbija mnie wewnętrznie. Kolejny wiosenny falstart.
Tak, Utygan! Niepokorna pani Wiosna bawi sie z nami w kotka i myszke. Nacieszyc się sobą nie daje i jak duch jaki znika.Ta jej niestałośc fatalnie na nastrój i na siłe życiową wpływa.
OdpowiedzUsuńNam tez już sie opał lada dzień skończy. Deski z gwoździami dano już spalone. Dokupic nie bardzo jest teraz za co. Będziemy ciąć wkrótce stare bale ze stodoły, które na zrobienie daszku w altance oszczędzaliśmy.Trudno - ciepło w domu wazniejsze! A jak nareszcie zrobi sie ciepło na dworze, to wystarczy parę grubszych gałązek do ogrzania wody. Czekam na ten czas. Czekam na łaskawe słonko, które znowu twarz piegami ozłoci a łaki w kwiaty i zioła przyozdobi.
Serdecznie pozdrawiam!:-))
Już coraz cieplej, moze uda Ci się uratować bale na daszek altanki. Dzisiaj dopiero na wieczór zapaliłam w piecu ścianowym, bo nie zimno było. U Ciebie pewnie jeszcze cieplej, bo w moim regionie zima zwykle dłużej trzyma niż w reszcie Polski.
UsuńPozdrawiam i pięknych piegów zyczę :)
idzie już idzie jest coraz bliżej...
OdpowiedzUsuńIdzie, już ją widać, słychać i czuć. Nareszcie :)
UsuńCzy to objawy przesilenia wiosennego? zwłaszcza to poranne zmęczenie, zanim człowiek zazębi wszystkie trybiki; dziś u nas będzie pięknie, ciepłe mgły nad ogrodem po deszczu, trochę obeschnie podwórze; a sen miałam dziś dziwny, miałam wyjść na boisko, bo był mecz piłki ręcznej, ale ukradli mi buty z szafki; pozdrowienia ślę.
OdpowiedzUsuńFaktycznie, sen miałaś dziwny, tak jakby ktoś miał Cię wyeliminować podstępem z uczestnictwa w czymś.
UsuńI pewnie masz rację, co do przesilenia wiosennego, pewnie powiązanego dodatkowo z przesunięciem czasu.
Niby zwykłą formalność, ale jak człowiek budzi się o siódmej na stary czas, a na zegarku jest ósma, to eeech, dzień się głupio zaczynał.
Teraz dzień zaczyna się ciepłem, więc coraz lepiej.
Wiosenne pozdrowienia Mario :)
Buty to partnerstwo. ES, tytułem wtrącenia trzy po trzy. ;-)
UsuńA może (mówię serio) te trudności z zaśnięciem, to przez to, że buddyzm tybetański (i każdy) to religia bez żadnego boga, za to wieloma bytami niewiadomego pochodzenia - nie do końca wiadomo, czy wszystkie są dobre. Można wierzyć, lub nie, ale zawsze warto wiedzieć, w co się człowiek pakuje. Spróbuj odstawić na parę dni tę książkę - tak z ciekawości - czy pomoże?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wiosennie.
Tak, buddyzm to raczej filozofia, niż wiara i religia. A niektórych bogów mamy wspólnych, tych z czasów słowiańszczyzny przedchrzescijańskiej. Wiszeń, Kryszeń- Kraszeń, Śiwa, Brama i jakby pogrzebać głębiej, więcej by ich się znalazło, a także wspólne korzenie.
UsuńMasz rację, warto wiedzieć, w co się człowiek pakuje ;)
Na moje odczucie, po prostu wywala mi do świadomości sprawy nieprzepracowane, o których myślałam, że mam je za sobą. Pozostaje mi przyjąć to do świadomości, bo unikanie nie jest dobrym pomysłem.
Pozdrawiam serdecznie i ciepłego słonka życzę :)