piątek, 25 stycznia 2013

Remanenty zdarzeń

Swojego czasu, żeby utrzymać mieszkanie i dwójkę małych dzieci, sprzedawałam książki.
Pamiętam moje przerażenie faktem, ze ja coś mam sprzedać proponując coś komuś bezpośrednio i tylko fakt, ze to były dobre KSIĄŻKI, sprawił, że nie uciekłam od razu pierwszego dnia, a potem wytrwałam w korporacji prawie trzy lata, pracując po 12 godzin dziennie, ciągle na  biegu, schody, ulice, biura, zakłady pracy, szkoły, łącznie z sobotami, a czasem i w niedziele na giełdzie samochodowej.
Podeszwy chińskich trampek przecierały się w takim tempie, ze czasem w deszczowe dni, zostawiałam na korytarzach ślady bosych palców. To była ciężka harówka, bieganie cały dzień z kilkunasto-kilogramowym pudłem książek.
Wyrobiły mi się takie mięśnie i kondycja, ze niech się fitness schowa. Nigdy nie korzystałam z wind. cztery, siedem czy dziewięć pięter z obciążeniem na samą górę i dopiero schodząc w dół, zaczynałam sprzedaż.
Tak się działało, z powodu urzędniczych strażników, pilnujących, aby sprzedawcy nie mogli wejść. Windy były obserwowane.
Wtedy to odkryłam niewidzialność. Tak, dobrze widzicie ;)
W te lata nauczyłam się, a raczej odkryłam taką potencjalność w sobie i rozwinęłam ją z powodów praktycznych.
Idąc po tych schodach na najwyższe piętro, albo długim biurowym korytarzem, stawałam się widzialna dla idącego naprzeciw człowieka dopiero w czasie mijania. Reakcje były niesamowite, łącznie z podskokiem, łapaniem się za serce i wydawaniem urywanego wrzasku :), a potem nieskładne tłumaczenie, ze przecież mnie tu wcześniej nie było.
Zamyślił się pan/pani, odpowiadałam, to dlatego nie byłam zauważona. Bo co miałam odpowiedzieć?
Była to umiejętność bardzo praktyczna w spotkaniach z kontrolerami w komunikacji miejskiej. Często rano nie miałam na bilet (dom wysysał wczorajszy zarobek), a kilka kilometrów piechotą do swojego rejonu pracy, zabierały czas i siłę.
Kontrolerzy rozglądając się pilnie, przechodzili obok mnie, a przy sprawdzaniu wysiadających, sięgali po następną po mnie osobę.
Ja nie istniałam.
Innym ćwiczeniem,  było wyczuwanie. Idąc np. korytarzem urzędu, trzeba było się stopić z całym piętrem i wtedy zawsze się wiedziało, czy za drzwiami ktoś jest, czy pomieszczenie pomimo tabliczek jest puste i zamknięte. Oszczędzało to czas, ale i tak pukałam, by potwierdzić swoją perfekcję.
Niezliczone dary otrzymałam od tej ciężkiej, wyczerpującej pracy.
Nauczyłam się słuchać ludzi. i to spowodowało, ze zaczęłam rozumieć innych i wyrosła we mnie akceptacja totalna.
Przestałam odczuwać potrzebę oceniania i porównywania kogokolwiek.
Przestałam sprzedawać książki, a zaczęłam rozmawiać z ludźmi. Nie wiem co w tym jest, ale ludzie których poznawałam podczas  pracy, często zaczepiali mnie potem na ulicy, pytając kiedy do nich przyjdę i czemu mnie tak dawno nie było.
Książki znikały sobie z mojego pudełka same, trafiając spokojnie do tych którzy ich potrzebowali.
Nauczyłam się wyrzucać z głowy korporacyjne szkolenia na miejskiego szczura, natychmiast po ich ukończeniu.
Nauczyłam się całkowicie skupiać na tym co robię i na osobie z którą rozmawiam i tak odkryłam istnienie TERAZ.
I jeszcze o wiele, wiele więcej.

Czas zatoczył koło. Dziś przystępuję do programu partnerskiego e-księgarni  Złote Myśli
Książki :)
Oczywiście tylko takie, które przydadzą się w domowym ziołolecznictwie, oraz w nauczeniu się wpływania umysłem na poprawę zdrowia.

A sekret niewidzialności? Nie jest żadnym sekretem. To wewnętrzna cisza.
Jeśli w twoim umyśle zapanuje spokój i idealna cisza, inne umysły nie odbiorą jego istnienia, a wtedy fakt twojej fizycznej powłoki nie zostaje dopuszczony do ich percepcji. Przestajesz być widzialny. Ot i wszystko.

9 komentarzy:

  1. Z tą niewidzialnością to święta prawda - da się. Ja jeszcze lata temu opanowałam inną umiejętność, przeciwieństwo niewidzialności. Choć może żadna ze mnie Marylin Monroe była, (ale i nie brzydka) potrafiłam sprawić, że kiedy Wchodziłam do jakiegoś lokalu lub pomieszczenia pełnego ludzi wszyscy, a zwłaszcza mężczyźni, na mnie patrzeli. Koleżanki szlag trafiał, a ja używałam tej umiejętności tylko, gdy było mi to do czegoś potrzebne. Oj, bywało śmiesznie...
    Masz za sobą ciężkie czasy - oby teraz było i łatwiej - tego szczerze życzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, niewidzialność, zajawki przyszłych zdarzeń, super-widzialność jak u Ciebie. ciekawe, gdzie jest kres możliwości ludzkiej istoty i gdzie się podziała wiedza o tym?
    A co do ciężkich czasów, teraz tak o tym nie myślę. Z czasem emocje sie wypalają i można przegladać dawne wydarzenia pod zupełnie innym kątem i to czy było trudno, czy nie, nie nadaje im znaczenia.
    A Twoja umiejętność fajna jest. Zobaczyłam okiem wyobraźni ten obrazek :)

    Pozdrawiam Archanioły i Ludzi

    OdpowiedzUsuń
  3. Będziemy pilnie śledzić , jakie książki polecasz.


    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeglądam je i postaram sie wybrać najlepsze opracowania.
      Pozdrawiam was serdecznie

      Usuń
  4. Witaj :) Cieszę się, z nowego wpisu, bardzo interesujący. Zaglądałam tu, tak na paluszkach, aby w tłumaczeniach nie przeszkadzać :) Złote Myśli, kiedyś byłam tam zarejestrowana, ale po zmianie miejsca pobytu i komputera łączność moja z tym portalem urwała się. Czy opublikujesz swoją wiedzę w postaci e-booków? To może być bardzo interesujące.
    Jeszcze mam pytanie odnośnie zastosowania w ludowym ziołolecznictwie - porek brzozowy, białoporek brzozowy (Piptoporus betulinus) Jest czymś innym niż pospolita huba brzozowa. Próbowałam szukać w internecie ale niewiele znalazłam. Mr Wilson na swoim blogu wspomina o tym przywołując wiadomość o :Ötzim
    http://bushcraftwilson.blogspot.com/
    Bardzo jestem tym zainteresowana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O porku brzozowym nic nie wiem, oprócz tego, ze napewno nie jest czyrem brzozowym, ani pospolitą hubą drzewną. Sama jestem ciekawa. Jak natknę się na jakieś informacje, to przekażę.
      Co do e-booków, to niewykluczone, o ile moje zdolnosci pisarskie są wystarczające na napisanie książki.
      Jeśli już, to było by to coś bardzo praktycznego.

      Serdeczne pozdrowienia

      Usuń
  5. Napisała do mnie na maila Halinka "Wędrowniczek" z prośbą o umieszczenie Jej komentarza przy styczniowych postach.
    Komentarz wklejam, z serdecznymi pozdrowieniami.

    "Witam Ciebie ciepło i serdecznie w Nowym Roku 2013, chcę podziękować za to, że jesteś, że przetłumaczyłaś wedy słowiańskie, że mogłam je poznać, bo są mi duchowo bardzo bliskie, że w końcu trafiłam na Twoją stronę.
    Od dawna marzy mi się ogród na końcu świata.
    Blog Białczyńskiego znam od kilku lat - jest fascynujący!
    Od forum "KOD CZASU" rozpoczynam prawie każdy dzień, ale nie udzielam się w komentarzach, ponieważ mam problem z przełożeniem na język pisany to co myślę i odczuwam. Napisanie u Ciebie, też kilka dni mi zabrało.
    Masz cudowne koty. Kocham koty.
    Tyle na razie, życzę radości i wytrzymałości.

    Halina "wędrowniczek"
    Męczę się, żeby umieści powyższy tekst na Twoim forum, ale bezskutecznie, więc robię to tak, może pomożesz mi umieści to w styczniowych komentarzach. Do "kod czasu", też mam problemy, żeby się zalogować."

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak sobie weszłam na Twojego bloga, a tu taka niespodzianka. Tyle ciekawych rzeczy. Niewidzialność. Wierzę w to, bo często sama miałam takie doświadczenia. I jakie potem zaskoczenie, że jestem...
    Zachwycona jestem Twoim blogiem o roślinkach,( z kwietnia- maja) Jak zacznę uprawiać mały kawałek swoje działki - to będziesz moim Guru! Może będę mogła się poradzić, niestety jako zupełnie niedoświadczone miejskie zwierzę.Jak Twoja kotka, będę musiała wieś obłaskawić, albo ona mnie. Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Adelinko :)
      Nie przejmuj się, ze jestes początkująca. Każdy kiedyś zaczynał, a do Guru mi daleko.
      Będę do Ciebie zaglądać i trzymać kciuki za udane przenosiny. Wszyscy jesteśmy sąsiadami, moze nie przez płot, ale przez internet.
      Jeśli skorzystasz z tego co piszę na swoim blogu, bedzie mi przyjemnie.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń