czwartek, 15 stycznia 2015

Zimowe grzybobranie

Wiosenka się zrobiła w środku stycznia, słoneczko i ciepło, więc rozbieram dalej stodołę. Wiatr, słońce i ciepło podsuszyły zmoknięte deski, więc pracuje się szybko i dobrze. Zostały mi już tylko wielkie słupy i masa popróchniałych resztek, czasochłonne śmieciowisko. W perspektywie odpalenie piły, żeby to co się nie nadaje do zachowania pociąć. Koło wielkich słupów chodzę jak kot koło gorącej miski i zastanawiam się jak to ruszyć.
 Wybieram się też na spacery do lasu i do wąwozów. Znalazłam wczoraj zimowe grzyby jadalne- zimówkę aksamitnotrzonową. Miałam wątpliwości, bo nigdy ich nie zbierałam, ale zrobiłam wg. rady grzybiarzy  wysyp zarodników. Okazał się biały, więc w zestawieniu z innymi charakterystycznymi cechami, jest pewność że znalazłam zimówki. Zdążyły niestety wyschnąć zanim nabrałam pewności, więc degustacji nie było. Oczy mi się zapaliły na grzybne polowanie i dzisiaj z samego rana znów weszłam w las, w poszukiwaniu zimówek- aksamitek. Nie znalazłam ani jednej, za to las uraczył mnie prawdziwym rarytasem- pniakiem obrośniętym boczniakami.
Na obiado-kolację po pracy: uduszone z cebulką w śmietanie, z kasza jęczmienną i kiszonymi ogórkami. Wystarczy jeszcze na jutrzejszy obiad i kolację, więc nie będę tracić czasu na gotowanie, a wykorzystam pogodę na dalsze prace porządkowe.
I zmieścił się jeszcze dzisiaj w czasie udany eksperyment: podłączenie piecyka-kozy w kuchni przez drzwiczki paleniska. Długa rura od kozy sięga przez palenisko prawie na sam koniec pieca. Rozpaliłam i jest ciąg !
Nareszcie w mojej lodowatej kuchni zrobiło się ciepło, wręcz gorąco po chwili palenia i można się było umyć po pracy bez gęsiej skóry na plecach.
Tak że pięknie jest niemożebnie, a nawet tak pięknie że aż strach i co tu więcej można dodać :)

Internet mi strajkuje od świąt, wszystko ładuje się całą wieczność.
Uparłam się i czekam na załadowanie bloga od 19.30. Załadowało stronę wpisywania postu o 21.02, nie działa jeszcze pole tytułu posta. Czekam :)



21.11, wysyłam

11 komentarzy:

  1. Pozdrowienia z Kujaw dla Ciebie i "ogrodu na końcu świata" -to moje strony, pochodze stamtąd ,ale karma kazała mi zostawić urodzajny czarnoziem (mam tam jeszcze do sprzedania 40 arową działkę pod lasem w Hrubieszowie )i osiedlić się tu, gdzie "laski, piaski i karaski"/na mojej ziemi są całe połacie pachu niczym na plaży jakiejś:)/ ale i u mnie "pięknie jest niemożebnie, a nawet tak pięknie że aż strach" :) Słonko już wysoko, pachnie wiosną, łosie w moim lasku zostawiają wielkie zielone kupy, znaczy:pasą się zieloną trawą wciąż...
    Podziwiam Ciebie za całokształt (mądrość życiowa, znajomość ziół itp.) ale głównie za hart ducha, za niezłomnośc i optymizm, bo lekko nie masz..też mieszkam sama i na codzień odczuwam dotkliwie brak chłopa:) ...Ty rozbierasz stodołę, ja mam do rozbiórki drewutnię i "królewskie archiwum"jak mowi sąsiad, czyli komorkę po królikach...i nie wiem, z której strony się za to brać, a nawet mam "łapkę" czyli stalowy łom...:)
    Piecyk kozę zainstalowalam w letniej kuchni, gdzie się schroniłam na czas remontu domu, i było aż za gorąco...To tani i dobry wynalazek:)
    Serdecznosci przesyłam. L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Livio, pozdrawiam równie serdecznie i podziwiam za odwagę rozpoczynania wszystkiego od początku w nieznanym miejscu. Niech Ci się wiedzie i niech się spełnią marzenia.
      Laski piaski i karaski są bardzo klimatyczne. Lubię te krajobrazy.
      Co do hartu ducha, mądrości i takich tam, to nie wiem. Jestem jaka jestem, a braków nie odczuwam. Odpoczywam w tym moim drugim życiu, a to co innym może się wydawać powodem do stressu i ciężką pracą, to pół małego piwa, w porównaniu z moim poprzednim życiem. Tak że pięknie jest, bo nie każdy może mieć drugą inkarnację w tym samym życiu ;)
      Drewutnię i królikarnię rozbierzesz, tylko trzeba "łapkę" w dłoń i oderwać pierwszą deskę, a potem znaleźć w tym radochę.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  2. A może dałoby się te słupy jakoś wykorzystać?
    Fajnie,że już masz kozę i tym razem nie wymaga tyle zachodu , co te żywe :) Trzymaj się ciepło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że chcę je wykorzystać, dlatego tak cackam się z deskami, których większość jest bardzo przyzwoita i tak dokładnie zastanawiam się nad każdym słupem.
      Koza z paleniskiem fakt, nie wymaga tyle zachodu jak te żywe, ale jak to kozy, krnąbrna jest czasami, dymi przy rozpalaniu, bo rura z musu idzie poziomo, zanim wejdzie do komina i dym czasem się zastanawia czy do kuchni, czy do komina.
      Po sezonie grzewczym, zastanowię się nad lepszym rozwiązaniem.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  3. Ile potrafi koza :DDDD
    Znajomy profesor mykologii zapewniał nas, że Polska jest krajem, w którym cały rok las grzybami karmi i jak pokazujesz, miał rację :D
    Smacznego
    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Profesor chyba ma rację. Trzeba będzie zainteresować się bliżej tym co jest jadalne zimą w lesie. Bzowe ucho też nie wybrzydza na temperatury.
      A tak swoją drogą, tuż koło domu, na starym pniaku urastało chyba od dwóch lat coś gigantycznego, przyrośniętego bokiem do pnia i mocno żółtego. Jak się ukaże jeszcze w tym roku, sfotografuję dokładnie w kilku ujęciach, bo być może to jest żółciak siarkowy, grzyb jadalny i tak jak boczniakl produkujący dużo masy za jednym razem.
      A z boczniakami już kombinuję, jak tu rozmnożyć tą dziką grzybnię i przenieść na ogrodowe pniaki. Czytałam, że przez dwa- trzy lata ładnie owocują i unicestwiają pień i korzenie. Zamieniają je w próchno, a to niebagatelna korzyść tam, gdzie trzeba kosić.
      Pozdrowienia sedreczne

      Usuń
  4. Jak dobrze, że dobrze :) Koza to dobra rzecz. Marzyłaby mi się koza np w łazience, można by banię zrobić, ale się nie da. Na razie próbuję połykać kozieradkę. Coś mi się w ramię stało, boli raz w barku raz w łokciu i do tyłu nie mogę zbyt odgiąć ni do góry a tu drwa rąbać trzeba, pomyślałam że kozieradka dobrze mi zrobi poza tym, że mogę pachnieć jak koza :) Tak internet bywa ostatnio kapryśny. Jak u Ciebie chwilę się zatrzymam to jakby aromat herbaty kwiatowej i dym z paleniska i w sercu radość Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech te kozy :)
      Dym z paleniska, tak bo koza czasem dymem pachnie przy paleniu. I herbata ziołowa też, mam zestaw herbat, pojedyncze zioła w słoikach w kredensie i piję je wg upodobania, czasem mieszam dla smaku. Odkryłam sam kwiat rdestowca, jak dla mnie bomba, lekko cierpki i delikatnie kwaskowaty, przypomina nieco herbatę zieloną. Ma jadalne fusy, co bardzo lubię.
      Rdestowca należy zbierać niestety tylko w bardzo czystych rejonach, bo akumuluje z gleby zanieczyszczenia i metale ciężkie.
      Mój rdestowiec zostanie na przyszłą jesień dokładnie oskubany z kwiatów. Nie żal, bo kwitnie tuż przed przymrozkami i za kilka dni całe pędy są zwarzone zimnem.
      Z niewielkim dodatkiem (szczypta) melisy, a dla słodzących z łyżeczką miodu może być doskonały. Może też z płatkami róży?
      A Ty pewnie zaglądasz do mnie przez jakiś czwarty wymiar ;)
      Pozdrawiam i niech ramię i łokieć się goją.

      Usuń
    2. Dziękuję, przez jakiś wgłębny, empatyczny wymiar, zaniedbałam trochę zioła latem zwłaszcza,że u nas była wielka susza, ale staram się więcej herbat ziołowych niż kawusi popijać :)

      Usuń
  5. Pamiętam naszą Rozbiórkę Stodoły, piszę wielkimi literami bo po pierwsze było to duże wydarzenie, po drugie do dziś na porozbiórkowych deskach powstają moje prace pod takim właśnie tytułem. Niestety stodoła nie była rozebrana tak jak trzeba i dużo elementów się zmarnowało, do dziś stoi murowana część - ruina i czeka na lepsze czasy, czyli na to aż będziemy mieć pieniądze, żeby ją odbudować. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę, do czego może się przydać stara stodoła :) Gratuluję pomysłu i życzę szybkiej Odbudowy Stodoły.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń