sobota, 24 stycznia 2015

Zapomniane jedzenie

Dziś króciutko, jak uzupełnić braki składników w zwyczajowym jedzeniu.

Wodniki nie kochają systematycznych pracowitych wysiłków, wobec tego, muszą czymś zastępować tą doskonałą cechę gatunku ludzkiego. Do tego służy im wynajdowanie różnych rozwiązań, które pozwalają ominąć nudną rutynę powtarzalnych czynności, uzyskując efekt nie gorszy od reszty świata.

Na tapetę więc poszedł problem, w jaki sposób wręcz niezauważalnie wziąć swoją dawkę ziół uzupełniających mikro i makroelementy, oraz cenne substancje , które przestały już występować w ludzkim jedzeniu.
Parzenie ziółek jest ok, wtedy gdy prowadzimy jakąś kurację, lub wypijamy filiżankę herbaty ziołowej dla jej smaku i zapachu. Jednak gdy używamy ziół jako suplementów, staje się nieco upierdliwe ciągłe pamiętanie o zaparzeniu ziółek. Przyszła pora na ziółka i czy chcesz czy nie, parzysz i pijesz ziółka, albo wykonujesz z nich skomplikowane mikstury ( co samo w sobie jest fajne, o ile nie staje się rutynowym zajęciem).

Pomysł podsunął mi żal. Tak, żal jaki ogarnął mnie przy ścinaniu jesienią bujnych liści żywokostu. Była ich masa. Patrząc po składzie, doskonały suplement. Krzemionka, allantoina działającą gojąco, powlekające śluzy, cholina potrzebna do funkcjonowania każdej komórki ciała (składnik lecytyny), cenne kwasy organiczne i wiele innych.
Dzięki swoim składnikom, ziele takie działa na organizm ludzki gojąco, leczy wrzody układu trawiennego, śluzy osłaniają układ trawienny i działają łagodząco podczas przeziębień na układ oddechowy, jest przeciwzapalne, rozkurczowe, wzmacnia cały organizm, wspomaga wydzielanie żółci, osłania wątrobę, normalizuje przemianę materii. Likwiduje nadkwaśność, zaparcia, łagodzi przebieg chorób gardła, przeziębieniowych i zakaźnych.
Co ciekawe, przy zażywaniu tego ziółka, regenerują się kości, mięśnie, skóra właściwa (a więc nie sam nabłonek), błony śluzowe. Skóra wraca do wyglądu ze świetniejszych czasów- to znaczy że jest szansa na znikanie zmarszczek, pojędrnienie i lepszą zdrowotność skóry i włosów.
Co ciekawe, młode liście żywokostu można traktować jak jedzenie, przygotowując z nich "szpinak".

No tak. Ususzyłam więc liście na strychu i zmieliłam je potem maszynką do mięsa na drobno. Upchnęłam w słoiki z napisem "Liść żywokostu", po czym postanowiłam dodawać je do zup. Liście mają neutralny smak który wtapia się w smak zupy. Oczywiście nie dodaję do np ogórkowej, ale do grochówki, krupników, grzybowej, kartoflanki itp. Dodaję tak, żeby się pogotowały z zupą jakieś 5-10 minut, dla uwolnienia krzemionki (Bardzo cenny składnik. Szkielet komórek, współbudowniczy kości, ścięgien, sprawca pięknych lśniących włosów i ładnych paznokci).

Tak to uwolniłam się od wymyślania mikstury a potem jej pracowitego zażywania.
Jak już wpadłam na pomysł z liśćmi żywokostu, postąpiłam tak samo z cudownym chwastem- żółtlicą i koniczyną czerwoną, których osobne słoiczki posiadam  także i dodaję do potraw. Nie muszę pamiętać o przerwach w zażywaniu, ponieważ nie zawsze gotuje się zupy, w których potrafi "zginąć" dwie-trzy pełne łyżki suszonych ziół. Słoje tego suszu stoją w szafce razem z przyprawami.
Z wymienionej trójcy, jedynie żółtlica ma posmaczek wpływający na zmianę smaku zawartości garnka. Często na plus, ale zależy to oczywiście od indywidualnego wyczucia smaku.

Dla porządku o żółtlicy: Źródło witaminy C, potasu, żelaza, krzemu,ziółko odtruwające i oczyszczające organizm. Wzmacnia i odżywia, dobre przy osłabieniu i złym samopoczuciu. Reguluje przemianę materii, osłania i regeneruje wątrobę, działa zbawiennie na regularność porannego galopowania do królewskiego przybytku. Poza tym nieszkodliwe, jadane również jako sałatki lub "szpinak".

Koniczyna: wapń, potas, sód, magnez, fosfor, siarka, krzem, żelazo, mangan, miedź, molibden, cynk, kobalt. Witaminy C, B, K, E, i inne także. Również sporo białka. Koniczynka rozpędza zastoje limfy, a więc zdejmuje obrzęki. Ze składu już widać, że jest odżywcza, remineralizuje organizm. Poza tym czyści krew, wzmacnia naczynia krwionośne, jest przeciwzakrzepowa, przeciwzapalna, działa zbawiennie na drogi moczowe. Koniczyna to zioło kobiece, reguluje miesiączkowanie.

Do tej trójcy ziół w przyszłym roku dołączę pokrzywę, której jest ci u nas dostatek i bogactwo nieprzebrane (bo kłujące) i pokażcie mi, jaki preparat jest zdolny przebić taki zestaw.
Nie wykluczone, że do tej czwórki dołączy jeszcze jakieś ziółko o właściwościach odżywczych, a będzie to najprawdopodobniej liść winorośli.

Taka Złota Piątka Utygan.

Liść winorośli ma fantastyczne działanie na ludzki organizm, a jest nieznany i niedoceniany w tej roli. Występuje także jako jedzenie (liście są kiszone lub używane do zawijania gołąbków, nie występuje tutaj również niebezpieczeństwo przedawkowania)
O liściu winorośli następnym razem, bo miało być krótko, a wcale nie było.

Pozdrawiam :)


22 komentarze:

  1. Niby się wie, że taki żywokost na przykład ma mnóstwo zalet, a jak przychodzi co do czego, to wykorzystywałam go głównie do ściółkowania. A mam go w ilościach prawie uprawowych. Marnotrawstwo. Postaram się w tym roku też wpakować do słoi. Dzięki za takie przypomnienia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to jest zapomniane jedzenie. Kiedyś ludzie jedli o wiele więcej roślin, niż teraz, również ze stanu dzikiego. W obecnych czasach straszą że to trucizna i ludzie się boją jeść czegokolwiek, co nie widziało półki sklepowej.

      Usuń
  2. Świetny pomysł! Dziękuję za podzielenie się nim i serdecznie pozdrawiam Cię Utygan!:-))

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobre pomysły warte zastosowania. Dzięki!
    pozdrawiam - Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze warto dzielić się pomysłami, życie przez to staje się nieco lepsze.
      Pozdrawiam Agnieszko

      Usuń
  4. Pokrzywa to moje podstawowe zioło, jem je przez cały rok, działa przeciez jak antybiotyk, teraz mam w słoiczku tez posuszone różne zioła, na wszystkich jeszcze się nie znam, ale czerwona koniczyne pije i jem całe lato, posuszyc niestety nie zdazyłam.
    O żywokoscie nie wiedziałam, teraz dołaczę go do jadłospisu.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Amelio, czasami rób przerwy w zażywaniu lub zjadaniu poszczególnych ziół. To znaczy nie rób tego ciągle, zmieniaj na inne ziółko, a po jakimś czasie dopiero wracaj do poprzedniego. Pomyśl tez o innych wymienionych przeze mnie roślinkach. Posiej sobie pietruszkę naciową, zimują zielone liście pod śniegiem i w taka pogodę jak teraz, masz świeżą zieleninę. Ja mam taką o zwyczajnych liściach. To już jej druga zima. Są dostępne także nasiona pietruszki kędzierzawej, ale nie wiem, czy ona przezimuje.
      Również pozdrawiam i trzymaj się ciepło, ze swoimi zwierzakami.

      Usuń
  5. Może to i wstyd, żem babka a nie znam się na ziołach ale Twój sposób odkryłam też dzięki żalowi. Od dawna suszyłam i mieliłam ogonki grzybów do gulaszu, bigosu, sosów i zup zimowych wszelakich. A raz seler tak porósł, że przejeść się nie dało i by nie zmarnować ususzyłam i pokruszyłam. Potem kurdybanku łan o którym się dowiedziałam, że zdrowotny, ususzyłam i pokruszyłam. I próbuje dodawać ale z tymi suszonymi smakami mi nie po drodze, chociaż suszę w cieniu i w przewiewie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, Krystynko, nie każdy lubi suszone rośliny. Sama nie przepadam za suszoną włoszczyzną, ale suszony grzyb lub zielenina, to całkiem co innego. Kurdybanek, dobra rzecz. Jak nie w zupie, to w tej ładnej filiżance, która trzymasz w dłoniach :)
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Źle ze mną, z naparami mi też nie po drodze. Wczoraj dodałam sporo suszonego kurdybanku do placuszków z ziemniaków i smakowało. Ale czy po smażeniu zostaje coś dla zdrowotności? Bo np mogłabym dodać i do naleśników.

      Usuń
  6. Brakuje mi śpiżarni ale i tam mam różne suszone ziółka w słoikach, natkę pietruszki zamrożoną ale tez soloną. Płucze ją przed dodaniem do potraw mocno a same potrawy prawie wcale nie solę.
    Mam żywokost na działce a nie wiedziałam co zrobić z nim dziękuję bardzo za podpowiedź.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można tez nie solić osobno potraw, a doprawić taką zieleniną. Warto znaleźć miejsce na półeczce dla słoiczków z dzikimi ziołami uzupełniającymi braki żywieniowe. To zawsze procentuje w lepszym samopoczuciu i większej odporności.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  7. Dziękuję za tyle wiadomości. Właśnie myślałam aby rozejrzeć się za czymś zielonym co mogłoby wyłazić spod ziemi a tu spadł śnieg! Zazdroszczę łanów żywokostu. W pobliżu jest tak mało, że żal mi było go nawet dotykać. Muszę rozejrzeć się nieco dalej od domu. Wyczytałam, że preparaty z żywokostem zostały wycofane ze sprzedaży, ale jutro pojadę do sąsiedniej miejscowości i tam zapytam. Mam pokrzywę, rozdrobnioną. Muszę o niej więcej pamiętać i też do krupniku jak majeranek wrzucać. Ciekawa jestem tej winorośli bo mam suszone liście, wprawdzie z późnego lata, ale już nieco o nich zapomniałam, kiedyś łączyłam z liściem orzecha włoskiego i robiłam okład na oczy, potem zapomniałam... Co na pamięć proponujesz? Mam zamrożone liście selera ale właściwie mało używam - spotkałam się z krytyką mrożonek. Ciężko jak mało ma się wiedzy a jest się podatnym na opinie i sądy. Dlatego tak chętnie do Ciebie zaglądam. U Ciebie czuję się pewnie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak, są wycofane z użytku wewnętrznego z powodu występowania alkaloidu podejrzewanego o kancerogenność, który występuje w korzeniu. Alkaloid ten w większości ulega rozkładowi podczas suszenia i obróbki cieplnej, tak podaje dr. Różański. Wycofany został w Polsce, natomiast już w szwajcarskich aptekach można kupić żywokost i mieszanki z korzeniem żywokostu do użytku wewnętrznego.
    Polecam artykuł dr.Różańskiego i komentarze zawarte pod tekstem: http://rozanski.li/?p=172
    W liściach występują śladowe ilości tego składnika, więc podczas suszenia i gotowania, zapewne zupełnie znika. Liście raczej rzadko brane są pod uwagę jako surowiec farmaceutyczny. Innych ziół o takim samym poziomie tego alkaloidu, nie wycofano.
    Ufam starym przepisom i sposobom używania ziół, a żywokost był jednym z częściej stosowanych roślin i to stosowanym zarówno wewnętrznie jak i zewnętrznie. przepisy na "szpinaki" z młodych liści żywokostu, też się nie wzięły znikąd.
    Nie dajmy się zwariować, bo na przykład kapusta i inne kapustne blokują przyswajanie jodu przez tarczycę, co dla ludzi z niedoczynnością, jest chorobotwórcze. Każdej roślinie można przypiąć łatkę, nawet tym uprawnym, bo popatrzmy taki ziemniak, ma solaninę, silna trucizna, potencjalnie bardzo niebezpieczna. Nikt nie zabrania jeść ziemniaków, nie ma tez instrukcji na każdym woreczku ziemniaków, co robić, żeby się ustrzec zatrucia :)
    Moda na jedzenie marchwi z nacią, tez jest niebezpieczna, bo nać, owszem bardzo bogata we wszelkie dobroci, ale używana podczas słonecznej pogody może spowodować poparzenia słoneczne, bo ma składnik zwiększający wrażliwość na promienie słoneczne. Nikt nie wycofuje marchwi, bo może być potencjalnie niebezpieczna. Olej z nasion pietruszki, a także kopru jest halucynogenny, ale niszczy przy okazji wątrobę i nerki. Zboża chlebowe mają zawartość glutenu, podejrzewanego o plagę chorób cywilizacyjnych.
    Tak więc, wierzę tradycyjnym zastosowaniom ziół i liść żywokostu traktuję osobiście jako suplement.
    Każdy sam musi zdecydować, co zrobi z tym fantem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem strach mnie opada, że jak się dowiedzą to też zakażą :(
      Pisz proszę, Utygan koniecznie tę książkę o ziołach, bo szkoda żeby tyle wiedzy się nie rozpowszechniło.

      Usuń
  9. Bardzo przydatne informację, staram się korzystać, ale oby na tym staraniu się nie kończyło.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo kompetentną i potrzebną wiedzę podajesz. Też mam zaufanie do tradycyjnych ziółek.
    Dobry pomysł z suszeniem i przechowywaniem w słoikach.
    Mam zasuszoną pokrzywę, liście jabloni, cilantro. Używam szczególnie jako dodatek do surowych szejków lub zaparzam herbatę.... do zupy też.

    Serdecznie pozdrawiam i dzięki za super blog, pełen dobrych rad.

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj Utygan :)
    Wczoraj odkryłam Twojego bloga i chłonę go jak szalona. Czyta się Ciebie tak jakby się słuchało opowieści przy palenisku, prawdziwa z Ciebie Cantadora (określenie z książki Biegnąca z Wilkami, oznacza osobę z darem opowiadania). Wiedzę o cudach i tajemnicach natury, ziół i magii uzupełniam łatwo i przyjemnie. Dziękuję pięknie.
    Co do szukania łatwych rozwiązań, przełamywania rutyny - też to robię, jestem dosyć wygodnym bykiem, lubię jak coś działa przy mniejszym nakładzie pracy, bo lubię mieć czas na czytanie, zdobywanie wiedzy, rozwój, a przyziemność mnie nuży i męczy. :D
    Pozdrawiam ciepło i zielono :)
    Emi

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeszcze moja babcia uczyła o dobroci żywokostu i jego błogosławionym wpływie na zrastania. Długo żyłam w takim przekonaniu aż trafiłam na poniższe wiadomości. Życie pełne jest zasadzek...
    "Wykrycie obecności alkaloidów pirolizydynowych w żywokoście zmieniło nasze poglądy na jego wartość leczniczą i nakazało dużą ostrożność w jego stosowaniu. Stwierdzono bowiem, że alkaloidy pirolizydynowe odznaczają się wysoką toksycznością. Długotrwałe ich podawanie powoduje stopniowe i nieuchronne uszkodzenie miąższu wątroby, objawiające się powiększeniem jego komówrek, ogniskowymi zwłóknieniami, przerostem tkanki w przewodach żółciowych i wreszcie marskością wątroby. [...] Również w płucach tworzą się analogiczne uszkodzenia[...] co prowadzi do zmian nowotworowych.
    Obecnie, po odkryciu toksycznych właściwości alkaloidów pirolizydynowych, wydano w polsce całkowity zakaz stosowania w celach leczniczych żywokostu [...] wycofano z użycia również inne rośliny zawierające alkaloidy pirolizydynowe." Rośliny Lecznicze, A.Ożarowski, W.Jaroniewski, W-wa 1989.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń