niedziela, 11 maja 2014

Czy chce pani magię?

Czy chce pani magię?
zapytała mnie sąsiadka przez miedzę. Magię? zawsze, odpowiedziałam z uśmiechem, kiedy tylko moja na ułamek sekundy osłupiała przestrzeń między uszami, zrobiła błyskawiczny rekonesans po blisko brzmiących słowach i wrzuciła do świadomości słowo: Maggi, lubczyk.
Sadzonkę posadziłam na honorowym miejscu, bo takie się jej należy.
Lubczyk robi prawdziwie magiczne rzeczy z potrawami. Jest moim szczególnie ulubionym dodatkiem do jarskiej grochówki i dań z innych strączkowych.
Wspomaga zdrowie poprzez zdejmowanie obrzęknięć ciała, odtruwanie, polepszanie trawienia. Powoduje usuwanie z moczem nadmiarów soli, kwasu moczowego i mocznika. To oznacza, że z korzyścią może być używany przez osoby mające zdeformowane stawy -dna moczanowa, artretyzm, reumatyzm,  oraz mające duże stężenie kwasu moczowego we krwi.
Jeśli ciało nie jest w stanie tego kwasu usunąć, rozmieszcza go w przestrzeniach międzystawowych, a nawet pod skórą, co powoduje pieczenie, uczucie palenia i swędzenia skóry, np. po kąpieli.
Warto profilaktycznie od czasu do czasu wypić napar z lubczyku (łyżka suszu na szklankę wrzątku, zaparzać 20 minut), tym bardziej, że jak sama nazwa wskazuje, oprócz właściwości trawiennych i oczyszczających, ma właściwości afrodyzjaku. Ponadto uspokaja i zdejmuje lęk.
Suszyć go trzeba szybko i w nie za wysokiej temperaturze, żeby nie stracić olejków eterycznych, które decydują o większości właściwości lubczyku: i tych smakowych i tych leczniczych. Można go również zamrażać na zapas zimowy.


27 komentarzy:

  1. Magia faktycznie nie do pogardzenia :) Dzięki za ciekawą informację!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogrody są pełne magii, nie tylko tej lubczykowej :)

      Usuń
  2. Witam:) Lubczyk lubię ogromnie, jest taki swój, niepodobny w zapachu do niczego innego, niewybredny, rośnie krzaczkiem bez żadnych zabiegów, pachnie jak całe lato... Używam go też z babką i krwawnikiem:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moim zdaniem lubczyk ma smak umami, czyli ten piąty smak znany Chińczykom, a którego my nie umiemy nazwać i odróżnić. Określany jako "pyszny", dający uczucie sytości i przyjemności, dopełniający inne smaki. Odrobina lubczyku do zupy i zwyczajna zupa robi się... pyszna, umami... jak u mamy :). Używam w dużych ilościach, hoduję z wysianych nasionek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, to musi być ten piąty smak, który zaczarowuje każda potrawę. Mój lubczyk zaczął wypuszczać nowe kiełki z kłączy, zapowiada się na spory krzaczek. Tez go rozmnożę przez siew, jak tylko wyda nasionka.

      Usuń
  4. Tak tak, lubczyk ma moc :)
    Mi nornice zeżarły i musiałam znów od Mamy wziąć. Bardzo lubię dodawać go na świeżo do młodych ziemniaków, zamiast kopru :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nornice wiedzą co dobre :)
      A ziemniaczki z lubczykiem wypróbuję koniecznie.

      Usuń
  5. U nas stary Mateusz nazywał lubczyk - "Poluby mene", to było bardzo dawno, Mateusza już nie ma, a nazwa została tylko we wspomnieniach moich i siostry; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiam Mario :) Pięknie nazwał Mateusz tą roślinę. Teraz i ja będę pamiętać tą nazwę.

      Usuń
  6. U mnie sąsiadka mówi na lubczyk "maga". I chyba jednak woli uzywac tradycyjnej maggi zamiast paru listków tej magicznej rosliny. A ja mam trzy ładne "krzaczki magiczne"i dodaję lubczyku obficie do czego sie da, bo jego aromat uwielbiam. A na zimę mroże, bo suszony to juz nie to. Dziekuję Ci za ciekawe informacje o nim. Jesteś naprawdę skarbnicą wiedzy zielarskiej!
    Pozdrawiam ciepło!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tradycyjna maggi jest wygodna w użyciu, dlatego często ludzie wolą jej używać. Ja wolę "magię" ;) Tez uwielbiam jej smak i zapach. Masz rację, co do mrożenia ziela, lepiej zachowa własciwości.
      Równie ciepło pozdrawiam

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  7. Witaj, trafiłam do Ciebie od Jagody, ale widzę tu też i moich znajomych blogowych miłych sercu memu. :)
    Ale do rzeczy, mam pytanie o glistnika czy można go suszyć i pić jak herbatkę i w jakich ilościach? Mam na działce pięknie się rozrasta. Za opis bergenii wdzięczna bardzo jestem. Spora kępka rośnie u wrót, :) w zeszłym roku nie kwitła, w tym pięknie się prezentuje. Mam ziołowy ogródek niewielki ale bogaty w treści :) i z wielką przyjemnością dowiaduję się od Ciebie ciekawych informacji. Pozdrawiam ciepło ze środkowej Polski. :)
    Elka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elko, glistnik to mocne ziele, w smaku bardzo gorzkie i raczej jak herbatkę nie da się i nie powinno się go pić. Raczej ma celowe zastosowania. Zajrzyj na blog dr, Różańskiego (u mnie w zakładkach) gdzie znajdziesz pełny opis tego zioła.
      Zdradzisz co masz w swoim ziołowym ogródku?

      Usuń
  8. U mnie siekany lubczyk ugniatało się do słoiczka razem z solą. Może długo stać, choć robi się bury. Odrobina tego specjału dobrze robi każdej zupie.
    Pozdrawiam.
    Archanioły i Ludzie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobnie konserwowało się koper :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  9. Uwielbiam lubczyk, dodaje go prawie do wszystkiego. Wg mnie jest takim trochę afrodyzjakiem, może stąd jego nazwa ? Teraz to już tak nie czuje tego działania, ale pamiętam, że jak zacząłem dodawać, to wyraźnie czułem tę jego właściwość. Szkoda, że dopiero zaczynasz z nim romans ;) miałem nadzieję, że będe go mógł u Ciebie zamówić, Twoje zioła są najwyższej jakości i bardzo je sobie cenie. Ja niestety, ze względu na moje możliwości czasowo - przestrzenne, wszystkie moje uprawy zjadam na surowo i na susz już nic nie zostaje. Tylko to, co znajde w lesie, czyni mnie samowystarczalnym. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety Macieju, Lubczyku nie będę miała w nadmiarze. Tyle co na swoje potrzeby.
      Dzięki za dobrą ocenę moich suszonych ziół, wszystkie przygotowuję tak, żeby zachowały najwięcej składników, zapach i smak.
      Pozdrawiam równie serdecznie :)

      Usuń
  10. A ja na zimę suszę jesienią korzenie lubczyka (o ile mam wystarczająco dużo kęp). Pachną jeszcze mocniej, niż liście i po ususzeniu nie tracą zapachu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze wiedzieć, Jagódko. Spróbuję suszyć korzenie, po rozmnożeniu się kępy. Korzenie używa się także w ziołolecznictwie, oprócz liści.
      Zawsze coś fajnego podpowiesz, dzięki :)

      Usuń
  11. A to ciekawe:) W poniedziałek zadzwoniła znajoma też pytając czy chcę (ale już wyraźniej ) - maggi, lecz ja najpierw pomyślałam o włoskiej kocance, zwanej ponoć przez Anglików "curry plant", bo moja siostra coś takiego niedawno dostała u ichniego ogrodnika. Ale kupiłam sobie jeden krzaczek lubczyka. Jak pogoda się ustabilizuje to pojadę i przywiozę od znajomej kępkę owej "maggi" :)
    Myślę, że ta roślinka też będzie dobra dla mnie. U nas woda bardzo twarda, żelazista - reumatyzm też daje się we znaki. Tylko nie przepadam za tym zapachem. Ciekawe, bardziej lubię np wrotyczowy zapach, albo czarnego bzu. Wiem, mam pomysł, jak odwiedzą mnie jacyś " rosołolubcy" to ja im lubczykowy wywar podam.:)
    Wczoraj jeszcze nie padało, zainspirowana Twoimi wypowiedziami uzbierałam nieco glistnika do suszenia. To ziółko tutaj bardzo bujnie rośnie. Nawet zimą jak nie ma mrozów często odrasta. Może ta okolica go do czegoś potrzebuje?
    Czy u Was pogoda się ustabilizowała? Trochę się zmartwiłam prognozami. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Annael, zazwyczaj zioła wybierają sobie ludzi, którzy ich potrzebują. Tak mówi magia ludowa, że jeśli chcesz wiedzieć co dolega mieszkańcom domu, zobacz jakie zioła szczególnie ulubiły najbliższe okolice domu.
      Pewnie coś w tym jest :)
      A glistnik długo nie zamarza i szybko zaczyna rosnąć, nawet spod śniegu dlatego, że jego substancją zapasową nie jest skrobia jak w większości roślin, ale glikogen, jak u zwierząt. To też jest bardzo ciekawe.
      Skoro lubisz zapach wrotyczu i czarnego bzu bardziej niż zapach lubczyku, to pewnie Twoje ciało potrzebuje bardziej wrotyczu i bzu, niż lubczyku.
      A pogoda właśnie dziś wróciła do normy, ale mokro wszędzie jeszcze, ziemia paruje od gorąca.
      Pozdrawiam

      Usuń
  12. Witaj, dziś pada i pada, więc na działkę nie pójdę a to moje magiczne rośliny w moim ogrodzie:
    http://elkiblog.pl/index.php/w-moim-ogrodzie-rosna-magiczne-rosliny/#comment-3653
    Oraz poprzedni wpis
    http://elkiblog.pl/index.php/gospodyni-w-majowym-ogrodzie-magia-w-ogrodzie-zdrowia-lapanie/
    Takie małe ukryte miejsce mam, gdzie przed mrozem, wiatrem ukryte są najukochańsze moje roślinki a poza tym ziółka rosną w pobliżu domku, by szybko zebrać i dorzucić do garnka, zwykłe zioła, oregano, tymianek, macierzanka, dziurawiec, estragon, piołun, przywrotnik, szczaw, czy chrzan. Lubczyk w wielkiej kępie w pobliżu krzaku porzeczki i zostawiłam pokrzywy oraz mlecz, bluszczyk właśnie przekwita. :) Zioła to według mnie najbardziej tajemniczy świat wspomagający nasze zdrowie. Bardzo lubię na nie patrzeć a nie znoszę tych pięknie wylizanych trawników "działkowiczów", mocno chemią podlanych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zajrzałam, fajną masz kolekcję. Też nie lubię wylizanych posesji z uczesaną trawką, a ziółka również mam "pod ręką". Zachwyca mnie ciągle to, że one tam są. Klapki na stopy, parę kroków i mam wszelkie przyprawy jakich potrzebuję, świeże i pachnące. Tego nie ma w mieście.
      A także świeżutkie jedzenie, bez magazynowania w lodówce na zapas: sałaty, szczypior, ziemniaczki, koper, truskawki, marcheweczki, rzodkiewki, ogórki, pomidory, maliny i wszelkie inne dobrości. Bez chemii.
      Pozdrawiam, fajny masz blog :)

      Usuń
  13. też mam lubczyk w ogrodzie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to witaj w klubie lubczykożerców Agato :)

      Usuń