piątek, 11 kwietnia 2014

Znajdy

Znajdy
Wybrałam się wczoraj rano cztery kilometry pieszkom na pocztę w sąsiednim miasteczku. Kozy zamiast iść na pastwisko, dostały siana i wody w koziarni, bo tegoroczne koźlaki to straszne "szkodniki" jak mawiają tutejsi. Nie można zostawiać wobec tego stadka bez ciągłego dozoru.  Słoneczko wyglądało zza chmurek, ale wiatr niósł solidny ziąb.
Znajdy leżały przy drodze za wsią, zmięte i nieco przywiędłe. Przeszłam koło nich rześkim marszem i nagle stop. Informacja: To jest bergenia, inaczej badan. Przeszłam powoli jeszcze dwa kroki, myśląc sobie ze zabiorę wracając, ale.... gdyby udało się podjechać spowrotem, to nijak prosić grzecznego kierowcę, by zatrzymywał się przy kupce podwiędłych liści :)
Wróciłam więc i podniosłam oba kłącza dość słusznych rozmiarów, otworzyłam swoją damską torebkę, w której jak to w damskich torebkach kobiet pracujących, zmieścić można słonia choć wyglądają niepozornie. To coś takiego jak magiczna przestrzeń w miejscu, w którym być jej nie powinno. Wydobyłam z czeluści używaną wielokrotnie jednorazową torbę foliową i owinięte znajdy wchłonięte przez torebkę powędrowały dalej ze mną, A raczej pojechały, gdyż natychmiast trafił się miły kierowca udający się w tym samym kierunku.
Nie narzekam też jak idę całą drogę piechotą, bo zawsze coś ciekawego ze mną przybędzie do domu. Ostatnio sztobry kaliny. Wysadziłam je jesienią, a teraz tylko patrzeć, jak wypuszczą listki.

Pewnie jesteście ciekawi, dlaczego aż tak mnie cieszy znaleziona bergenia?
To piękna i niewymagająca bylina, o zimozielonych liściach, przebarwiających się zimą na czerwono. Kwitnie też ślicznie. Mam bardzo dużo przestrzeni do zagospodarowania, więc każda radząca sobie samodzielnie roślina wypierająca chwasty jest witana z otwartymi ramionami. Obsadzam właśnie północną stronę domu, od kuchennego okna. Były już tam żółte kłączowe lilie którym pozwalam się rozrastać, mnóstwo fiołków w chwastowisku urastającym latem po pachy. Obecnie posadziłam tam pięć sporych kęp żywokostu wzdłuż podmurówki (też sam sobie radzi), parzydło leśne lubiące cień, nieco dalej w miejscu bardziej słonecznym trzy kępy rozchodnika olbrzymiego. (Wielką kępę przywiozłam na taczkach od sąsiadki i podzieliłam na trzy.Tez wyszły spore).
Od strony południowej domu posadziłam na rabacie wzdłuż podmurówki kłącza mydlnicy lekarskiej i rozsadziłam jeżówkę purpurową. Obydwie rośliny rosły do tej pory w niezbyt szczęśliwych dla siebie miejscach.
Zachowałam jednocześnie kępy glistnika jaskółczego ziela, który o tej porze zachwyca pierzastymi zielonymi liśćmi i wypuścił już pędy kwiatostanowe. Będą więc pierwsze glistnikowe "żniwa" w tym roku o miesiąc wcześniej niż zwykle.

Wracając do bergenii. Ucieszyła mnie również dlatego, że poszukiwałam jej od dwóch-trzech lat i nie miałam szczęścia do jej zdobycia. Wieś nie ma sklepów ogrodniczych. I jeszcze dlatego mnie ucieszyła, bo to kolejna roślinka lecznicza i ozdobna w moim ogródku kwiatowym. Lecznicza jest jeżówka, żywokost, parzydło leśne, rozchodnik wielki, także fiołki, a mydlnica leczniczo użytkowa.

Przydatne w leczeniu są kłącza i liście bergenii. Liście także w kosmetyce, bo napar z nich likwiduje plamy barwnikowe na skórze, rozjaśnia cerę a wg dr.Różańskiego mocny napar z liści systematycznie wcierany we włosy likwiduje siwiznę, a przy okazji tłusty łupież.
Bregenia silnie odkaża drogi moczowe i przewód pokarmowy, likwiduje brodawczaki jelita grubego, zmniejsza silne krwawienia miesiączkowe, pomocna w zespole jelita drażliwego, odkaża układ płciowy. Stosowana na skórę leczy trądziki, łojotoki, goi i odkaża błony śluzowe.
Bergenii używa się w formie odwaru z jednej łyżki suszonych liści lub kłącza na szklankę wody. Gotować to należy na lekkim ogniu przez 5 minut, dac naciągnąć przez pół godziny i wypijać 3x dziennie po 100ml, lub używać zewnętrznie, także do irygacji.
Można zrobić też ocet bergeniowy z jednej części rozdrobnionego świeżego kłącza lub liści, zalanych trzema częściami gorącego octu. Po tygodniu odcedzić i przelać do butelki. Ocet jest do zastosowania zewnętrznego jako lek na skórę i włosy, lub jako kosmetyk rozjaśniający skórę, wzmacniający włosy. Rozcieńczamy ten koncentrat przed użyciem: na szklankę wody wlewamy łyżkę  octu. Octem tym można także płukać gardło i jamę ustną.

O pozostałych kwiatkach następnym razem :)

11 komentarzy:

  1. Również lubię takie znajdy ze sobą zabierać ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja damska torebka ma formę plecaka, żeby nie było: całkiem niewielkiego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiedziałam, że taki skarb mam w ogródku , dzięki za informację :)
    A wiesz może, kiedy najlepiej zbierać liście bergenii do suszenia ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tam najczęściej owady zbieram. Stąd, od wczesnej wiosny nie rozstaję sie z zatruwaczką :)

    OdpowiedzUsuń
  5. W ogródkach w sumie rosną same skarby, choć często nie dostrzegamy w nich nic więcej oprócz urody.
    Mając wiedzę, można wejść do ogródka ozdobnego i wyjść z lekiem na niemal każdą chorobę, z kosmetykiem lub czymś co można użyć do mycia lub prania :)

    Do mp : liście zbieraj w czasie kwitnienia. Kłącze wykopuje się gdy roślina jest w stanie spoczynku, więc późną jesienią i wczesną wiosną. Jak łagodna zima i ziemia nie zamarzła, to także zimą.

    OdpowiedzUsuń
  6. O, właśnie tak przyniosłam do domu z cmentarza wyrzucone w reklamówce kłącza zwykłych irysów, żal mi się ich zrobiło, a odwdzięczają mi się teraz najpiękniejszym kwitnieniem, bo te rasowe nie zawsze; pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niespodzianki bywają miłe, nigdy nie wiadomo jakim kolorem znajda zakwitnie i jaki rozmiar osiągnie. Oczekiwanie tez jest fajne :)

      Usuń
  7. Też zbieram rózne znajdy i wkopuje u siebie, choć nazw wielu z nich nie znam, bardzo lubie takie właśnie dzikie roslinki, one są najpiekniejsze, gdy zakwitną!
    Jak Twoja ksiązka, dobrze się pisze?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po znajdach posypały mi się się darowane i wymieniane. Oddałam sadzonkę jukki i dostałam poletko konwalii do wykopania, miały iść do likwidacji. Oddałam kępę oregano i melisy, dostałam pasiastą biało-zieloną trawę, którą posadziłam w środku wypróchniałego pnia.
      Z dzikich roślinek odkryłam kiedyś fajną zadarniająca, niziutką roślinkę- tojeść rozesłaną. Ona przepięknie kwitnie żółtymi błyszczącymi kwiatkami. Zaczęłam ją rozsadzać kępkami na bylinowych rabatach, jako ozdobne i dość szczelne okrycie ziemi. Mam nadzieję, że fajnie wyjdzie :)
      Książka Amelio teraz nie ma szans wygrać z koniecznymi pracami na zewnątrz. Sama wiesz jak to jest, kiedy działa się w pojedynkę. Wieczorem prace w domu, też konieczne.
      Niestety, koniec wakacji. Pisanie tylko w dłuższe deszczowe okresy.

      Usuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń