sobota, 16 listopada 2013

Szykowanie do zimy

Żywopłot grabowy posadzony :) Leń mnie troche ogarnął po trzydniowej świątecznej przerwie i trudno wejść na poprzednie obroty, ale posuwa się wszystko powoli do przodu. Przywlokłam do do domu i wyszorowałam wielką ocynkowaną balię. W celach kąpielowych oczywiście. Wbrew pozorom nie potrzeba dużo wody do wielkiej balii, bo wyporność części człowieka które mieszczą się w środku robi swoje ;)
Macejko dorośleje, ma tak na oko już pół roku. Noce spędza poza domem i nawołuje się z innymi kotami. Zaczęły się odwiedziny tych ciekawskich futrzaków na podwórku. Dobrze że kamykami w okno nie rzucają ;)
Łotr śpi cały dzień i pojada, a wieczorem smyk za róg domu i wita mnie rano pod oborą- do asysty przy dojeniu. Potem leci do domu na miseczkę mleka i śniadanie. I spać.
Trawa jeszcze ślicznie zielona i dość bogata, ale kozuchy wybredne. Postały dziś na pastwisku jak dwa nieruchome słupki przez trzy godziny. Co wyjrzę, to stoja w tym samym miejscu i rozglądają się tylko. Poszłam więc je zabrać do obory, wyciągnęłam paliki i wtedy zaczęły jeść. Ożesz ty.
Nie miałam dziś czasu przy nich stać, bo rabanie drewna w toku, cięcie pni na kawałki, zrywanie dobrych desek ze stodoły i znoszenie pod dach, oraz wypad na ostatnie jabłka z sasiedzkiego sadu. Pyszne słodkie i kruche. Kozom tez się dostały jabłka, siano i dynia.
Dynia bezłuskowa, bo leń ze mnie okrutny. Pestki oczywiście moje, a sama dynia dla kozuch. Z całej torebki nasion wyrosły dwie roślinki i miały po jednej dyńce tylko. Na wiosnę posieję uzyskane świeże nasiona i mam nadzieję na lepszy zbiór. Pestki sa pyszne.
W piwnicy mam jeszcze kilka tych dużych pomarańczowych i słodkich, podłużnych gruszkowatych i pare wielkich cukinii. Gruszkowate dynie i cukinie sa dla kóz.
W piecu już trzeba palić bo noce chłodne i wilgoć w powietrzu. W dzień się tego tak nie odczuwa, lecz wieczorem trzeba juz coś narzucić na plecy. Sprawiłam też sobie gumowce piankowe, które mają chronić stopy przed zmarznięciem do minus 30 stopni. Rozpusta :)
 Mam też kraciastą koszulę budowlańca, z ocieplanymi rekawami i sztucznym futerkiem w środku. Jest fantastyczna, trzy numery za duża, więc mieści gruby sweter pod spodem i służyła mi zeszłej zimy jako ubranie do kręcenia się po obejściu. Cieplejsza od kurtki zimowej. Dzięki niej nie siniałam i nie sztywniałam na mrozie.
Jutro zamierzam, oj zamierzam. Rozmroziłam kawałek białego sera i bedę piec słone ciasteczka serowo-skwarkowe. Kaloryczne :)
Ugotuję zupę na dwa dni- ogórkową i może upiekę bułeczki?
Trzeba też nastawić zakwas, bo pali się już wieczorami w scianówce. Czas na własny chlebek.
Człowiek czasami musi byc dla siebie dobry ;)

Aha i jeszcze wieczorami marzy mi się ruska bania. Dla zdrowotności i przyjemności. Materiałów ze stodoły bedzie chyba wystarczająco?

22 komentarze:

  1. Postawienie bani to doskonały pomysł, nic tak nie oczyszcza, rozgrzewa i relaksuje jak godzinka w bani. A jeszcze kiedy można w przerwie wypić herbatkę z własnych ziół i dodać ich wyciągów do cebrzyka, z którego polewa się kamienie... Już Ci zazdroszczę ... Postaw ją koniecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I ja kiedyś o bani myślałam ale boję się o serce...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak tam "jutrzejsze zamierzenia"? Udały się? Mnie też się marzy bania, ale co jesteśmy o krok od realizacji, to mąż robi w tył zwrot - on nie odczuwa takiej potrzeby, w bani nie wytrzymuje dłużej, niż 5 minut i są to dla niego przykre minuty. Widocznie, jako nadciśnieniowiec hiperaktywny, źle to znosi. Człowiek powinien być dobry dla siebie jak najczęściej, bo jak inaczej będzie umiał być dobry dla innych?

    OdpowiedzUsuń
  4. My myślimy jakąś sklecić własnymi siłami, nawet własnoręcznie piec ulepić. Zbieramy informacje w tym celu. Nie mamy co prawda źródła wody w okolicy, ale na upartego jakiś prysznic za zasłonką z beczki można zainstalować na lato. A zimą tarzać się w śniegu pośród krzewów zasłaniających... ;-) ES

    OdpowiedzUsuń
  5. Jagodo- "jutrzejsze zamierzenia" wyszły częściowo z powodu obecności wspomnianego lenia.
    Koniecznie namów Pierra na budowę bani. On nie musi korzystać, ale Ty i córka jak najbardziej.

    Ewo- tez zamierzam własnymi siłami postawić i piec tez ulepić. Szukam w necie różnych konstrukcji przydatnych, ale najczęściej sa to fabryczne gotowce, co mnie nie interesuje.
    Filmiki jakieś są, jednak mój net za słaby by pociągnąć film. Jeziorka ani stawu nie mam także, więc rozwiązanie z beczką, będzie akurat i iglakami trzeba obsadzić, bo z liściastych zimą same badylki zostają i można uciechy całej wsi narobić ;)

    Leń mnie napadł bo zamęczyło mnie robienie rzeczy przewidywalnych, więc zamiast ogórkowej, gotuję (ponoć cudowne) krople przywracające wzrok. Składniki rosły obok.
    Jak wypróbuję dam znać czy działają, Wady nie mam wielkiej, jakieś jeden albo półtora. Dalekowidz.
    I lekki astygmatyzm, dzięki któremu podziwiam trzy księżyce, jeden solidny a dwa eteryczne nakładające się z lekkim przesunięciem. Trochę mnie to denerwuje. Lubiłam jak był jeden.

    mp - tak pięknie napisałaś o bani, że teraz chcę ją jeszcze bardziej :)

    Agatko- oczywiście dbaj o swoje serduszko.

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie nadrobiłam cały twój blog :) Tak wiele przydatnych informacji. Jestem tobą oczarowana, zresztą Sebastiana też mi zaczarowałaś ;) O niewielu ludziach mówi z takim szacunkiem w głosie jak o tobie wspomina. Wszystko takie zwykłe i magiczne jednocześnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kotku, fajnie było Was obydwoje poznać :)
      A życie takie jest, trochę zwykłe, a trochę magiczne. Zwykłość jest magiczną umiejetnoscią nie zauważania magii istnienia.

      Usuń
    2. ta niezwykła zwykłość - super!

      Usuń
  7. Bania .. taki był plan, piwniczka przy domu, a nad nią bania, nasze marzenie; ale pewnie zamiast bani powstanie domek z rzeczami do obsługi pszczół; obszerna odzież jest konieczna, żeby plecy gołe nie wystawały, żeby nie krępowała ruchów, żeby zdjąć wierzchnią warstwę w razie ocieplenia ... takim kluczem posługuję się też przy zakupie nowej, zupełnie wbrew nakazom mody; pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Masz pszczółki Mario? To moje marzenie. Jednak wolała bym popracować choć troszkę przy pszczołach u jakiegoś pszczelarza, zanim postawię własne dwa- trzy ule. A na modę już nie zwracam uwagi wcale. Przywilej wieku ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są, na razie dwa ule, zasiedlone i czekają do wiosny w zaprzyjaźnionej pasiece, aby na wiosnę przyjechać do nas i pierwszy oblot mieć już na Pogórzu; mąż cały sezon terminował właśnie w tej pasiece, bo z książek nie nauczy się tego, co w praktyce; oprócz tego już drugi rok są u nas murarki, coraz ich więcej, niedługo trzeba będzie wybrać się po trzcinki; pozdrawiam.

      Usuń
  9. Bardzo jestem ciekawa tych ocieplanych gumiaczków ;-)
    Ocieplane koszule, czy polary są bardzo przydatne.
    Niedawno odkryłam, że polary Archanioła, które u mnie za sukienkę
    mogą robić są bardzo wygodne i cieplutkie.
    Następny polarek do prac ogrodowych specjalnie sobie sprawię za duży.
    Bania fajna rzecz, ale ponoć najprzyjemniej jak siedzenie w niej z pogaduszkami połączone...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jakaś guma piankowa, jest dobrym izolatorem i ma wkładki do wyjmowania które można uprać, co mi się bardzo podoba. Kupiłam je na środowym targu i jak dotąd jestem zadowolona.
      No i polskiej produkcji są :)

      Usuń
  10. U mnie przygotowania do zimy tez w pelni...
    I miedzy innymi filcogumiaczki o trzy numery za duze zakupione, ale do nich wcisne za to dodatkowo futrzane kapcie i bedzie cieplo.
    O, taka koszula ocieplana bardzo przydatna, tylko gdzie takowa zdobyc?
    Pewnie w sklepie z odzieza robocza,
    Ruska bania dobra na wszystko!
    pozdrawiam



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Amelio, swoją koszulę kupiłam w jakimś hipermarkecie, który miał dodatkowo stoiska odzieżowe.
      Żałuję razem z Tobą Twojej koteczki. Moja Barbarzynka też nie wróciła. ..
      Niech Ci będzie ciepło tej zimy :)

      Usuń
  11. Niemniej mnie przeraża, że jesteś na jakimś odludziu, w zimnie i ciemności, zasypana śniegiem. Sama! Przyroda hibernuje, my nie potrafimy. Ja już jesienią uciekam w wygody cywilizacji...

    OdpowiedzUsuń
  12. Gumiaki dumą każdego wieśniaka. Ja też takie mam! Te wkładki dość szybko się niszczą, więc zrobiłam na drutach kapciuszki z jakiejś okropnej elastycznej przędzy, jeszcze kryzysowej. Tu akurat spisują się znakomicie. Mam też serdak z wełny, bardzo praktyczny, bo ręce ma się wolne, a grzeje. Żadne śniegi nie straszne! Nino, na zupełnym odludziu można się całkiem nieźle urządzić, Utygan przynajmniej jest w wiosce... Na pewno da sobie radę. A ja zimą hibernuję "do połowy" - albo śpię, albo snuję się sennie. Można przetrwać, aby drewno było do pieca i coś niecoś w piwniczce. :)))

    OdpowiedzUsuń
  13. "Przy pomocy 'upaya' (właściwych metod) można sobie urządzić wygodny kącik nawet w piekle" (przysłowie tybetańskie).
    Ogrzewają i chronią przed wodą także te cienkie plastikowe woreczki na skarpetkę (metoda z autostopu). Lub dwa i papier pomiędzy?
    Rosyjskie filcowe kapce były wystawiane na mróz do zamarznięcia (odrobinka wody na nich?) a w środku trzymały ciepło.
    Gorzka Jagoda, a więc jest was w tym zimnie i samotności więcej?

    OdpowiedzUsuń
  14. W zimnie - i owszem (u nas jest blisko polskiego bieguna zimna), ale nie w samotności. Ja mam męża. No i chałupę w miarę ocieploną, więc w środku ciepło, wystarczy ognia pilnować. Chociaż jak tak przemrozi poniżej - 25, to podłogami zamróz wchodzi (dom jest nieocieplony od spodu, ma blisko 100 lat) i brrrr.... Na szczęście takich dni nie ma zbyt wiele. Za to też martwię się o Utygan, bo u niej górą wywiewa...

    OdpowiedzUsuń
  15. Ojej... Utygan, żyjesz? Masz ciepło? (Chyba nie, okropność.) A pisz nam częściej...

    OdpowiedzUsuń
  16. Żyję, żyję Nino ;), a organizm do warunków się dostosowuje. Taki on już jest. Widzę postęp od zeszłego roku. Czasem zdarza mi się nie napalić w piecu jak temperatura nie spada poniżej zera. A to że jestem sama, to wybór, nie konieczność, więc nie widzę tutaj miejsca na jakikolwiek żal ;)
    Zima to czas na samotność i półhibernację, dłużej się śpi, leniwiej działa. Odpoczynek i czas dla siebie.

    Jagodo, może w tym roku nie będzie takich mrozów, jak zeszłej zimy. A serdaczek sobie tez wydziergam, bo pomysł przedni.

    OdpowiedzUsuń
  17. Masz piec. Masz drzewo (z tym zawsze oszczędnie). Masz kompa (i prąd do niego). Mężczyźni są bardziej zaradni w zorganizowaniu sobie comfortu na codzień i w ciężkich pracach fizycznych. Ale zajmują nam dużo czasu i myślenia.
    W zimnie trudno siedzieć na kompie i czytać. Zgrabiałymi palcami nie wydziergam nawet szaliczka.
    Do ogrzania mojej 3 m x 3 m służbówki w Paryżu wystarczał mały grzejnik z wentylatorkiem. Ogrzanie wolnostojącego 7 pokojów domu przyjaciółki kosztowało majątek.
    Rozwiązanie mojego mena:
    Na lodowatym strychu wydzielił 3m x 3m na suszenie prania, ogrzewał tam tylko tę powierzchnię. Ściany były z przeźroczystej folii z Castoramy (tej do zabezpieczania całego pokoju przy malowaniu, są różnej grubości) zawieszonej na żerdziach, górą otwarte. To działało.

    OdpowiedzUsuń