Nie było mnie w domu przez sześć dni, nigdy nie opuszczałam swojej przystani w niebieskiej chacie na tak długo.
Los zdarzył, ze wyjechałam z początkiem dużych mrozów, a wróciłam kilka dni przed końcem lodowatej fali.
Przywitał mnie nieskalanie biały, skrzysty śnieg, sięgający do pół łydki. Nasypał mi się do krótkich botków, kiedy brnęłam do drzwi chatki. Chyba minus osiem.
Domek zimny, piece i komin wyziębione, więc najbliższe dwie doby przypominały nieco temperaturą pierwsze moje zimy tutaj.
Marzły mi ręce, a rano szła para z ust :). Potem ściany i komin rozgrzały się, a piec już się nie wyziębiał przed upływem doby. Można było ściągnąć gruby polar.
A teraz powiało ciepłym wiatrem. Idzie wiosna :)
Śpiewają pięknie ptaki, jest dużo słońca, ale ciągle jeszcze leży śnieg spod którego widać gdzieniegdzie łaty brunatnej ziemi i kopce kretów.
W dzień drogą płynie silny potok wody ze stopionego śniegu, wyrywając jeszcze większe dziury w pokruszonym asfalcie. Pobocza zamieniają się w bagno które rozjeżdżają samochody uprawiające slalom między wyrwami. Tak zazwyczaj wyglądają Końce Świata :)
Czekam z sadzeniem sztobrów topoli aż rozmarznie ziemia.
Pracuję trochę z cięciem resztek zeszłorocznego drewna w oborze i staram się ją uporządkować, żeby zrobić miejsce na nowe. Już dotarłyśmy się z nową piłą łańcuchową, więc idzie sprawnie.
Oj, zastały mi się mięśnie przez zimowe lenistwo i dokuczają zakwasy. Nie całkiem jeszcze chce mnie opuścić leń zimowy, ech.
Wygląda na to, że w tym roku nie będzie długiego przedwiośnia i będę musiała mocno się sprężać, żeby porobić wszystkie przedwiosenne prace.
Jeszcze na chwilę wrócę do mydełka potasowego. Obiecałam napisać trochę o jego właściwościach.
Takie domowe mydło nie zawiera żadnej chemii, oprócz zasady potasowej, która zmydla (zamienia w mydło) tłuszcze. Ja zawsze robię mydła nie zawierające tłuszczów zwierzęcych.
Ostatnie mydło jakie robiłam miało w składzie olej kokosowy, olej słonecznikowy, oraz oliwę z oliwek.
W zasadzie to na oleju słonecznikowym i na oliwie najpierw zrobiłam wyciąg z szałwii, lawendy, żywokostu, oraz kwiatu jaśminowca wonnego. Dopiero potem połączyłam to z roztopionym olejem kokosowym i zaczęłam grzać garnek z przyszłym mydłem. Na piecu kuchennym opalanym drewnem. To się grzeje kilka godzin, zanim zmydli się tłuszcz. Temperatura jest niewysoka, więc nie niszczą się właściwości ziół.
(Zioła można dobierać w zależności od potrzeby- np na problemy skórne, alergiczne, itp. Te były lekko odkażające, mocno kondycjonujące, regenerujące).
Dodatek oleju kokosowego powoduje to, że mydło jest nieco twardsze. Nie przypomina żelu, ani miękkiej pasty. Trudniej się nabiera na palce z pojemnika. Warto wtedy do innego pudełeczka lub słoiczka włożyć łyżkę takiego mydła, zalać dwoma-trzema łyżkami wody , lekko „posiekać” żeby miało jak największą styczność z wodą i zostawić na dzień, dwa, żeby zmiękło i przybrało konsystencję żelu.. Resztę mydła wstawić do lodówki, to przedłuży jego trwałość. Jeśli doda się więcej wody, można zrobić mydło w płynie i wlać do dozownika.
Łyżeczka tak rozpuszczonego mydła (w 200ml wody) to doskonały szampon. Po kilku myciach widać różnicę w kondycji włosów.
(Spłukać mydło z głowy wodą z octem, najlepiej jabłkowym. Ja zakwaszam wodę wit,C)
Mydło potasowe nie wysusza skóry, ma samo w sobie właściwości nawilżające. Skóra w obecności potasu chłonie wodę. W obecności sodu oddaje wodę, stąd mydła sodowe (popularne twarde mydła w kostce), wysuszają.
Mydło potasowe ma doskonałe właściwości myjące, dobrze się pieni i jest wydajne. Daje sobie radę nawet z tłustą sadzą. Jest ekologiczne, rośliny traktują je jako pożywkę. Również dla naszej skóry jest naturalne.
Użycie dobrych pielęgnujących tłuszczy, oraz bogatych wyciągów ziołowych, powoduje dodatkowe korzyści lecznicze i upiększające skórę. To jak mydło i maseczka w jednym. Na całe ciało.
Mydło potasowe rozpuszcza zrogowaciały naskórek, stąd namydlenie ciała i przetrzymanie go na skórze przez kilka minut, to skuteczny i nieszkodliwy piling. Warto wtedy spłukując się wodą, użyć szorstkiej tkaniny, rękawicy lub gąbki. Używam gazy, bo nie lubię gąbek. Gaza jest szorstka, daje się wyprać, a po kilku razach po prostu ją wyrzucam.
Mam zbyt bogatą wyobraźnie, by używać gąbek. Widzę, jak rozpuszcza się plastik pod wpływem mydła i tym podobnych rzeczy, a potem jak w ciepłych, wilgotnych gąbczastych jaskiniach mnoży się życie -gołym okiem niewidoczne....
Mycie tym mydłem, zmniejsza obrzęki ciała. Takie dostałam informacje zwrotne. Dotyczyły konkretnie opuchniętych nóg. Nie wiem, czy potas zadziałał czy zioła, a może wszystko razem.
No to na dzisiaj tyle, bo trochę późno się zrobiło
Pięknej wiosny życzę :)
Zaciekawiłaś mnie tym mydłem :)
OdpowiedzUsuńA co do wysiłku to też stopniuję wysiłek na dworze, zaczynając po prostu od spacerów po lesie i oglądaniu wszystkiego na podwórku, plus lekkie prace. Pamiętam jak po pierwszym ładnym dniu i kilku godzinach na dworze już o siódmej wieczorem zasnęłam jak kamień. A niby nic takiego nie robiłam ;)
Jak my sami nie zadbamy o siebie, to ciało samo zadba wymuszając przerwę i to nie zawsze w dogodnym dla nas momencie ;)
O mydle napisałam, bo obiecałam kilku osobom. Nie zdążyłam opowiedzieć na spotkaniu. Ale faktem jest, ze warto sobie takie mydełko zrobić :)
UsuńTeż wychodzę spacerki i patrzę co będzie do zrobienia.
Dużo :)
Z chęcią zrobilabym sobie takie mydełko, napisz proszę dokładny przepis.Używam zwykłego, szarego, ale też płynu z orzechów piorących. Dobrze mi służy, podobnie jak ocet jabłkowy do płukania.
OdpowiedzUsuńBardzo opieszale zabrałam się do prac wiosennych, nie mając specjalnie chęci do wyjścia z domowych pieleszy, rozleniwiona po zimie,nie wiedząc właściwie w co najpierw ręce włożyć, od czego zaczynać, tyle tego. Zaczęłam wię od zebrania psich kupek i popatrzenia na wszystko.
Ale stopniowo jakoś samo zaczęło się układać i coś niecoś udało się porobić. Teraz znów zimno, więc mała przerwa przed tym co nas czeka.
A na razie spacerki z pieskiem do lasu, które uwielbiam.
Pozdrawiam wiosennnie.