Ja Boh, Ja Car :)
Spadek temperatury przyniósł wielką ulgę. Dojadły mi te duszne tropikalne upały pełne wściekłych owadów. Teraz można pracować bez zmęczenia i z wielką przyjemnością.
Z pierwszych spadów jabłkowych nastawiłam dwa czterolitrowe słoje octu jabłkowego. Zaszczepiłam je końcówką zeszłorocznego octu.
Poza tym suszenie ziół- teraz bylica i zaczyna się u nas kwitnienie wrotyczu. W tutejszym klimacie zazwyczaj wszystko ma mniej/więcej trzy tygodniowe opóźnienie do reszty kraju.
Ścięłam i ususzyłam oregano i miętę. Mięty będzie jeszcze jeden zbiór.
Sukcesywnie, wg wskazań rosyjskiej literatury zbieram liście szczodraka, w tej chwili idzie do suszenia drugi zbiór.
Roślina z natury jest tak krucha, że przy odchwaszczaniu ogonki liściowe pękają i odłamują się przy niewielkim nacisku.
Na ceglaku zakwitła pięknie jeżówka purpurowa. Nie zbieram jej ziela ani nie wykopuję korzenia, bo nie jest to nikomu narazie potrzebne. Niech cieszy oczy i motyle. Za jeżówką kępka mięty, która namnożyła się z kilku niewielkich kłączy. Jest bardzo ekspansywna. Z przodu szpaler szałwii lekarskiej.
Gdybym ją chciała całą zebrać i ususzyć, miała bym ze dwa kilogramy suszu.
Trzeba pamiętać, że po ususzeniu zostaje 1/5 wyjściowej wagi, czyli z 5kg zielonego zostaje kilogram suszu.Po oczyszczeniu z grubszych gałązek jeszcze mniej. Szałwia to roślina w której większość działania sprawiają olejki eteryczne. Aby zachować te olejki, a co za tym idzie pełnię działania (i aromatu), nalezy suszyć ją bez dostępu słońca i nie wolno jej mielić do przechowywania. Mieli się lub rozkrusza tuż przed parzeniem. Stąd rośliny zbierane kombajnami, otrząsane i mielone do transportu, wielokrotnie przepakowywane , nie mają już pełnej zawartości olejków, które zdążyły się ulotnić.
Poza tym praca, porządkowanie i odchaszczanie skrajów działki i palenie starych gałęzi. Czasem nie nadążam za narastaniem zieleni. To znaczy często nie nadążam, a właściwie, nigdy do końca nie nadążam....ech... :)